» Nie gru 12, 2010 14:49
Re: Spadek odporności - bardzo niska ilość leukocytów
Cały czas się zastanawiam, co mam robić dalej.
Wydawało mi się wczoraj wieczorem i dzisiaj, że jest przełom, kota wczoraj naprawdę dużo zjadła (powiedziałabym nawet, że więcej niż kot powinien zjeść dziennie, dopraszała się sama), dziś rano i przedpołudniem zresztą też. Wstała, nawet przez moment trochę się pobawiła, wydawała się żywsza. Ale teraz znowu leży, śpi i patrzy na mnie wzrokiem smutnego, chorego kota. Fakt, że ta druga też głownie dzisiaj śpi. Ale widać po jej języku ciała, reakcji na moją obecność, że kota zdrowa i wszytko w porządku.
Z drugiej strony, ja jestem panikara i wiem, że w tej chwili na pewno straciłam obiektywny osąd sytuacji, tak szczerze mówiąc, podrywa mnie każdy hałass, bo mi się wydaje, że ona albo rzyga, albo umiera... Jestem wykończona psychicznie, bo co tylko miałam w domu zapalenie pęcherza i cukrzycę posterydową, co przeżyłam również strasznie. Umierałam z niepokoju, poza tym byłam wykończona psychicznie i fizycznie, bo oznaczało to budzenie się co kilka godzin w nocy, żeby zmierzyć cukier albo podać insulinę. I nadsłuchiwanie w ciągu dnia, czy kota nie rzęzi, bo jej tak spadał cukier... Mam nerwy jak postronki i wiem, że nie jestem w stanie w tym momencie dokonać racjonalnej oceny sytuacji.
Nie wiem, co robić dalej; czy to ma sens targać ją gdzieś w tej chwili (każdy inny vet mi pewnie powie, że ma dojeść antybiotyk), czy czekać do umówionej wizyty w przyszły poniedziałek? I w ogóle: zmieniać weta czy nie. Nie mam powodu kwestionować decyzję tego lekarza, to lekarz fantastyczny, znam go już od jakiegoś czasu, operował moją drugą kotą. Ta pogoda jest taka beznadziejna, a stres jej nie pomoże... Nie mam tez wcale pomysłu, gdzie jechać i czy tam, gdzie pojedziemy, załatwimy więcej. (do naszego weta trzeba się umawiać, jest oblegany i raczej nie przyjmie nas, skoro mamy termin na przyszły poniedziałek). Tzn nie wiem, jak nieznajomy mi wet zareaguje na wiadomość że ona jest w leczeniu gdzie indziej (jeszcze jak się dowie, kto ją leczy). Sokołowskiego to jest jeden pomysł. Mogłabym wrócić do Arki, gdzie leczyłyśmy się dawniej. maja tak na pewno bardzo dobre możliwości diagnostyczne, ale obawiam się ich arogancji, nie spodoba im się "zdrada" na rzecz innej kliniki, ja ich znam.
Jak sądzicie, czekać, i jechać dopiero jakby było gorzej?