Podróż-terapeuci wprawili mnie w osłupienie.Nic z początku nie mówiłam o synku,tylko dałam do wglądu wszystkie diagnozy,potem chwilkę pracy z dzieckiem,a potem usłyszałam że mojemu synowi jest potrzebne-to i to-i od tego trzeba zacząć bo to podstawa.Dokładnie o -to i to-walczę dla niego w tym ciemnogrodzie i dokładnie dla tego robią tu ze mnie matkę nadopiekuńczą i takie tam...
A we Wrocławiu-jedna wizyta i już.
Próbuję sama czegokolwiek nauczyć syna,ale na prawdę nie czuje się na siłach.Potrzebuję -przewodnika-który będzie wskazywał mi drogę i bacznie obserwował czy nie popełniam błędów.A poza tym,fajnie byłoby mieć wreszcie kogoś komu się ufa,kogo można zapytać i nie mieć wrażenia ze los dziecka zależy wyłącznie ode mnie.Nie jestem specjalistą,nie wystarczam synowi już,jestem tylko mamą.To na razie tylko pierwsza wizyta,więc różnie moze być.Dzisiaj wydaje mi się ze będzie ok.
Tylko jak my damy sobie radę z tymi dojazdami zimą,syn nie może chorować,gronkowiec zbytnio by się ucieszył z antybiotyku.
A co do podróży

Bareja wciąż jest żywy,obserwuję to co się dzieje wokół i mam wrażenie ze on wciąż,każdego dnia pisze scenariusze,a ja mam ten zaszczyt oglądać jego twórczość.