Ciagle obiecuje sobie, ze zaczne cos robic, czegos szukac, ale potem okazuje sie, ze nie mam chwili czasu. Moje biedactwa sa takie absorbujace, calkiem bezradne gdy czuja sie zle....
Ale bylam na konsultacji ze szczurcia. Poczula sie zle poznym popoludniem, nie moglam dodzwonic sie do p.Uli wiec podjechalam z kolezanka do jej weta od gryzoni- dr Lewima z Komorowa.
Lekarz po obejzeniu Gini stwierdzil, ze jego zdaniem moja mala zostala zle zdiagnozowana, ze nie jest to skaza krwotoczna

a raczej cos z ukladem oddechowym, moze genetyczne, moze nie. u niego Gini zachowywala sie dosc normalnie, nie byl w stanie powiedziec nam wiecej. To jednak dosyc, abym miala metlik w glowie: dwoch lekarzy, dwie diagnozy...Moja kolezanka calkowicie polega na tym wecie, ponoc jest wyjatkowo dobrym specjalista od gryzoni.Na mnie tez sprawil takie wrazenie ale co teraz? Przeciez nie bede dojezdzac do niego do Komorowa,a konkretnych zalecen i planow leczenia nie dostalismy. Wiec co?Konsultacja u trzeciego weta, pewnie bylby to dr Bielecki? Tylko ze jak uslysze trzecia diagnoze? Metlik w glowie...
Luniaczek reaguje na kroplowki

nie wiem, czy wystarczajaco, czy wyniki sie poprawia, ale najwazniejsze, ze nerki w ogole pracuja. Wprawdzie na pelnym wspomaganiu

jednak to w ogole daje nadzieje.Pani Ula od razu sadzila, ze zareaguje na codzienne kroplowki, jednak pewnosci nie bylo.Ale Lunek robi siooo, wiec mocznik powinien sie wyplukiwac.Wiec juz czas pomyslec o nerkach....
Wet ktory ogladal Gini zainteresowal sie tez moim kociem.Tyle, ze nie uwierzyl w diagnoze p.Uli, ze to CRF

To zaskoczylo mnie totalnie.
I bardzo krytycznie odniosl sie do sposobu leczenia, tyle ze stwierdzil tez, ze kot i tak nie ma szans

Dziwil sie tylko ze nie ma USG aby to na 100% potwierdzic. Nie mowil konkretnie, mnie zamurowalo, tata kolezanki probowal cos dopytywac.Chcial nawet jechac po tego kocia jednak w/g doktora jemu juz nic nie pomoze.
Ja sie nie odzywalam, zrobilo mi sie ciemno przed oczami, jednak po przyjsciu do domu i przytuleniu Lunka opanowalam sie.
W koncu mam juz na tyle doswiadczenia, aby nie wierzyc od razu w wyroki, zwlaszcza wydawane przez lekarza, ktory nawet nie widzial kota

Tak naprawde chodzilo o to, ze lekarz pomyslal od razu o torbielowatosci nerek.Poczytalam troche i nie wydaje mi sie to az tak prawdopodobne
No wiec leczenie i ratowanie moich zwierzatek trwa, Luniaczek po kroplowkach chyba zaczyna powolutku czuc sie lepiej (zeby nie zapeszyc....) a ja mam metlik w glowie...