
Wczoraj jeszcze raz miał kłopoty, ale mimo to humor mu dopisywał. Nie mogło być inaczej - w końcu pojechał w odwiedziny do brata.
Cudowny widok... Dwa stęsknione rudzielce biegły do siebie jak na amerykańskich melodramatach

W międzyczasie Kituś dostał łapą od swojej bojowej matuli, którą nieopatrznie usiłował wywąchać pod ogonem. Kocica wściekła: "Co sobie myślisz ty smarkaczu? A masz, a masz!", Kiteczek nieustępliwy, z maniackim uporem dążył do celu. Osiągnął go dziś rano, pełznąc pokornie w kierunku damskiego podogonia


Kiteczek zadowolił się tą powierzchowną wiedzą, słusznie uznając, że właściwie po co mu ona i powrócił do bardziej frapujących zajęć, jak inspekcja szafek, wskakiwanie na drzwi, z których zejść nie umie i łażenie po karniszach. No i stały element pożycia z kotem - nieustanne lamenty: "Zdejmij mnie stąd! Chcę zeeeeejść!" - bez tego wizytę można by uznać za niebyłą...
Jak zwykle dreszczyku emocji dostarczyły mu "te okrrrropne psy". Na pierwsze szczeknięcie czmychał na piętro w popłochu. Dziś zdobył się wszakże na szczyty odwagi. Przywalił psu łapą w nos...przez szybę

Co za brawura

Wrócił skonany, bo oczywiście na spanie w gościach szkoda mu czasu
