Jakby to było takie proste, to Świat nie potrzebowałby psychologów
Moja córcia ma na co dzień w domu dwa psy i kota. Zna zasady postępowania w stosunku do zwierząt. Rodziców ma bardzo pro zwierzęcych i nie narzuca się, zwłaszcza kotom. Do ataku kota u babci doszło w specyficznych warunkach: Wizyta wielu gości w domu, gdzie na co dzień są trzy osoby i kot. Jeden z gości dla zabawy drażniący kota. Dziecko było pod opieką taty, który mniej zna się na sygnałach wysyłanych przez zwierzę i nie jest na nie tak wyczulony. Tzn. nie zorientował się w porę, że może być za chwilę źle. No i na koniec, gdy kot był już na skraju wyczerpania nerwowego - dziecko, które bawiło się dość głośno w przedpokoju. Kot sfrustrowany i pozbawiony możliwości ucieczki i schowania się przeniósł agresję na moja młodą. Do kota nie mam pretensji, tylko do męża i jego rodziny za bezmyślność i brak uwagi. Take sytuacje się zdarzają. Młoda przez dłuższy czas bała się potem naszego Kitka.
Ja jestem z kolei wyczulona na sygnały wysyłane przez zwierzęta. W sytuacji dziecko-zwierzę, wiem, że w 99% przypadków konflikt powoduje dziecko i tłumaczę mu co i dlaczego. Nawet u dziecka zżytego ze zwierzętami i przy świadomych rodzicach może wystąpić sytuacja rodząca lęk. Ważne, żeby móc sytuację poprawić i lęki "odczarować".