Byłam tam i..........

jestem przerażona - nie tyle sytuacją zwierząt, co tym co tam zastałyśmy
Ta Pani leżała tam martwa 3 dni, nigdzie nie wychodziła, nikt nie wiedział, że zmarła.... policja wynosiła ją przez okno, bo nie było jak wejść do domu, dom to rudera, nie mam pojęcia jak ona tam mieszkała, śmieci, szmaty do sufitu, drzwi nie ma, wszędzie dziury, pieca nie ma, smród straszny... W ogrodzie to samo - przejść nie można (do domu też nikt się nie odważył wejść)... Wszystko wszędzie!!! To jest po prostu niedoopisania, nigdy czegoś takiego nie widziałam...
Ta pani kochała zwierzęta, całe jej zoo to przygarnięte zwierzaki o które dbała jak mogła (czasem sama głodowała, ale zwierzaki zawsze musiały mieć pełne brzuchy)... Gmina niestety nie poczuwa sie do odpowiedzialności za nie - twierdzi, że to masa spadkowa i że nam nie wolno ich tknąć! Dopiero kiedy oficjalnie rodzina zwierząt sie zrzeknie, możemy ich komuś oddać... Jedyna rodzina - to siostra mieszkająca w Krakowie (ona juz zapowiedziała, że zwierząt nie chce)... Ma przyjechać niedługo...
Kotów może być więcej niż 7, pani Paulina, która czasem tam przychodziła (a teraz karmi towarzystwo) mówi, że jest ich ok. 10, że są też jakieś "angory" (tego sznaucerowatego psa nazwała nowofundlandem więc trudno wyczuć co ma na myśli). My niestety widzieliśmy tylko dwa: czarnego i popielatego. Była fatalna pogoda, padał deszcz i koty się pewnie gdzieś pochowały (także te dwa co widzieliśmy zwiały zanim zdążyłam wyciągnąć aparat)... Zostawiliśmy jedzonko i przyjedziemy tam jeszcze jutro. Mam nadzieję, że będzie lepsza pogoda, bo trzeba też ostrzyć jednego z tych psów...
Jeśli chodzi o psy: ten kaukaz to żaden kaukaz, tylko średniej wielkości (dość duży, ale nie wielki) długowłosy ładny mieszaniec, byl bardzo zdezorientowany co się dzieje, bał się i szczerzyl na nas ząbki, dlatego nie mogliśmy dokładnie ustalić wieku, ale podobno ma 5 lat. Był bardzo wystraszony, dlatego trudno ustalić charakter, na pewno będzie z niego dobry stróż. Do p.Pauliny machał ogonem i bardzo się cieszył. Mieliśmy przeprawę, żeby go odplatać z łańcucha, bo biedak nawet nie mógł wejść do budy, ani się ruszyć za bardzo...
Drugi pies nie ma 18 lat, ale tylko 3!!! Był z nami wet, więc sprawdził. Jest cudowny, duży, sznaucerowaty czarno-siwy, do ludzi garnie sie strasznie i piszczy jak sie odchodzi.. Jest przesłodki, wesoły, tylko bardzo zaniedbany - u tylnich nóg wiszą mu straszne strąki, które trzeba obciąć.
kaukazowaty ma lichą budę, sznaucerowaty mieszka w szopie (także na łańcuchu - dluuugim)...
Mam ich zdjątka więc mogę podesłać.
Koty mam nadzieję uda mi obfotografować jutro... Mam nadzieję, że przyjdą na jedzonko i będą bardziej towarzyskie...
aha - zwierzaki na pewno mają pchły, nie wiadomo co jeszcze. Nie wiedzą co to sucha karma (psy patrzyły na mnie jak na idiotkę). Psy byly karmione kośćmi, jakimiś skrzydełkami, korpusami itp - chyba nawet nie dostawały nic gotowanego, bo ten kaukazowaty nawet nie chciał tknąć kaszy z mięsem... Nie wiem jak tam koty, ale wyłożoną rano kiełbaskę wsunęły.
Dziś wieczorem sie dowiem, czy gmina wyłoży kasę, aby choć psy umieścić w schronisku w Rzeszowie... Jutro będziemy myśleć co dalej z tym wszystkim...