Malwinka jest w schronisku od dawna...
Pierwszy raz zobaczyłam ją jakoś w wakacje...
W boksie nr "1", razem z innymi kocimi miziaczkami, siedziała Ona.
Czarna kulka - miziaczek jakich mało. Patrzyła bystro jednym oczkiem i z ufnością poddawała się głaskom. Kochane, cudne maleństwo...Najpierw myślałam, że nie ma drugiego oczka. Ale ono jest - takie dziwne; małe, zamglone, jakby go nie było...
Już wtedy miała katar...

Później znalazła się w "3" boksie... Razem z innymi chorymi kotami...
Wchodziła na kolana, łasiła się, na rękach - wtulała w człowieka... Ale nadal była chora...
Myślałam, żeby zrobić jej opis, ale nagle zniknęła mi z oczu...
Nie mogłam jej znaleźć...
Potem przestałam na jakiś czas jeździć do schroniska.
I teraz zobaczyłam ją w szpitaliku...w najdalszym jego końcu, w klatce na podłodze...
Oczywiście chorą.
To cudowna koteczka, która zasługuje na super domek.
Bardzo długo już siedzi w schronisku.
I jest bardzo wystraszona...
Kiedyś taka nie była...