Odbyłam przed chwilą rozmowę z panią karmicielką. Niestety była to bardzo smutna rozmowa. Rudego nie ma już z trzy tygodnie i pani martwi się, że coś niedobrego go spotkało

Wyrzucany ciągle z domu, zawsze głodny, przemykający pod samochodami

Ma bardzo złych właścicieli i pani Krysia mówiła, że można go zabierać (i tak miałam taki zamiar

). Kiedyś wyjeżdżali na święta i zamknęli go w piwnicy, bez jedzenia i wody

Jest jeszcze trikolorka, chuda, także mająca podobny "dom". Pani głos się łamał, bo opowiadała jeszcze o siódemce chorych kociaków na pewnym wielickim osiedlu. Kurczę, muszę jakoś jej pomóc, tylko żadnego kota do domu już nie mogę zabrać
Może Rudego wziął ktoś z dobrym sercem dla kotów i kocurek mieszka sobie teraz w ciepłym domu? Dziś pojadę, pokiciam, poszukam.
Acha, kocurek był wykastrowany, przez panią oczywiście.