Dziewczyny! On nie może u mnie zostać

Nie mam zgody TŻ... I w sumie sama zdaję sobie sprawę, że on ma rację, że teraz nie mamy warunków

Wiem ile czasu mi zajęło znalezienie domu małej, srebrnej, ślicznej Silver... A tu gruby, duży, wcale niepiękny burobiały kot

Fakt, że przemiły... Ale nie dla nas póki co. Kilka dni - ok. Ale nie miesiącami... A na to by się pewnie zanosiło. I to kosztem mojej nieszczęśliwej od wczoraj Penelopy... Malce jakoś sobie umiała ustawić. A dzisiaj - szkoda gadać. Mimo że przybysz jest za drziami łazienki ona jest strasznie nieszczęśliwa

A zupełnie inna sprawa, że i ten kot byłby chyba nieszczęśliwy zamknięty w domu. Gdy tylko wypuszczę go z łazienki biegnie na okno i patrzy na ulicę

Henia też powiedziała, że to nie jest kot do domu, no chyba że do takiego domu z ogródkiem... Obdzwoniłam znane mi osoby mieszkające na wsi, z dala od ulic... I nic

Nikt nie chce kota

Tak sobie myślę... Z tego co czytałam tu na forum to praktykuje się wypuszczenie kastrowanych kotów w ich środowisko... On jest wykastrowany. I dobrze sobie radzi tam gdzie żyje, ponoć od dawna... Jest zdrowy, ma ładne futerko, naprawdę, wyglądał mi na domowego kotka... Dlatego go wzięłam... Wczoraj zapuścił się na ulicę, ale może nie często tak łazi skoro sobie spokojnie żyje? Tu w okolicy jest dużo kotów. W różnych bramach, na Politechnice... Nie da się znaleźć domów im wszystkim
Myślę, że z ciężkim sercem, ale jednak zaniosę go do tej jego bramy... Pogadam z karmiącymi go osobami. Ustalę czy był szczepiony. Jeśli nie, uczulę te osoby żeby bacznie go obserwowały pod kątem PP. Gdyby zachorował oczywiście zajmę się jego leczeniem... No i jakby zaocznie będę szukać mu domu... Mam kilka zdjęć, będę go ogłaszać... Nie zapomnę o nim. Tyle mogę zrobić. Przykro mi, ale on nie może u mnie zostać...