Ja łączę się duchowo z jasdor, albowiem nigdy świąt nie lubiłam, z przyczyn głównie rodzinnych. Najfajniejsze święta, jakie przeżyłam w ciągu ostatnich lat spędziłam chyba 2 lata temu w jesziwie w Lublinie (przed wojną jedna z najbardziej znanych i poważanych w Europie) - zaprosili nas na święto Pesach. Bardzo miło to wydarzenie wspominam: momentami było bardzo uroczyście, a jednocześnie tak prosto i serdecznie. Mnóstwo zabawy i śpiewania, dorośli bawili się razem z dziećmi, jednocześnie ucząc je historii i szacunku dla tradycji. Dostałam pesachową żabę, którą mam do dzisiaj

Oczywiście było też mnóstwo pysznego jedzenia - mniam, uwielbiam kuchnię żydowską

Niesamowite, co oni potrafią zrobić z marchewki, ziemniaków i wątróbki
Ponieważ święta już trwają, więc tak z przymrużeniem oka od starej marudy:

Sol, a Tobie przesyłam szczególnie dużo pozytywnych wibracji - wiem, że będzie dobrze
