osta pisze:To pewnie nieodpowiednie miejsce na takie pytania, ale miałam nadzieje na pomoc kogoś kto zna Thalie.Czy zdarzało się jej już gryźć bez ostrzeżenia i wyraźnego powodu?. Występów gościnnych u weterynarza nie biorę pod uwagę, ale dziewczynie zdarza się ni z tego ni z owego rzucić na rękę lub inną część ciała (zależy co jest bliżej). Dajemy jej czas, traktujemy delikatnie i staramy się nie narzucać, ale nawet głaskanie, o które sama prosi kończy się czasem zębami w dłoni. Może znacie przyczynę, żebym wiedziała czego mam unikać i na co zwracać większą uwagę.
Pozdrawiam.
Osta, to oczywiście odpowiednie miejsce.
Kot, który trafia do schroniska dostaje numer, wpis do kartoteki i zaczyna nowy etap życia z czystą kartą. My o tych kotach najczęściej nie wiemy nic, nad czym bardzo ubolewamy. Przychodzimy w weekend i widzimy kolejnego kota-anonima, który tu trafił. Maglujemy personel o jakieś informacje - skąd się kocio wziął, od kogo, dlaczego, ale rzadko kiedy się czegoś dowiadujemy. Dużo więcej można byłoby powiedzieć przyszłemu opiekunowi o kocie i jego charakterze gdybyśmy wiedziały z kim mieszkał, w jakim domu, jak był traktowany itp. itd.
Pozostaje nam się tylko domyślać i obserwując zwierzaka wyciągać wnioski na temat jego dotychczasowych relacji z ludźmi. A to pewnie od wcześnieszych doświadczeń kocio-ludzkich Thali zależy w dużym stopniu jej obecne zachowanie. Tak mi przychodzi do głowy, że ludzie często podczas pieszczot potrafią jednocześnie drażnić kota - głaszczą, ale np. za mocno, albo tam, gdzie zwierzak nie lubi np. po brzuszku. Kot, który najpierw delikatnie daje do zrozumienia, że mu to nie pasuje jest nadal trzymany na siłę i nie pozwala mu się wyrwać zaczyna w koncu gryźć, żeby się uwolnić od napastnika (niestety, obserowałam takie zachowania i opiekunowie nie widzieli w tym nic złego, a kota to ewidentnie wkurzało, a komentarz był typu: "hi, hi, jaki nerwus", "uwielbiam się z nim tak bawić, bo on się tak fajnie złości

") Nie mówię, że Wy tak robicie, broń Boże, przypuszczam, że może tak się zachowywał poprzedni opiekun.
Wtedy kot miłe pieszczoty kojarzy jednocześnie z czymś nieprzyjemnym. Myśli" "teraz mnie głaszczesz, a za chwilę mnie będziesz za mocno ściskał albo miział tam, gdzie nie lubię, to ćię ostrzegawczo na wszelki wypadek chapnę, nie dam się, wrrr".
Mój Drops (adotowany z łódzkiego schroniska) też tak ma: wywala się do mizianek, a potem często chap! Ale takie sytuacje częściej zdarzają się TŻ, bo on go bardziej "miętosi" (z czułością, ale po męsku, że tak powiem) i Dropsik nie pozostaje mu dłużny. Pamiętam też, że na początku, tuż po adopcji z Dropsa był straszny nerwus, wiele rzeczy go wkurzało, warczał na inne koty, obrażał się na nas o byle co. Uznałam, że to poschroniskowy stres, efekt wcześniejszych, pewnie złych przeżyć i chyba tak było bo po kilku miesiącach Drops się wyluzował, uspokoił. Tylko to podgryzanie przy pieszczotach mu zostało, taka jego uroda i już.
Agnieszko, rozumiem, że Thalia "odgryza" się nie tylko podczas pieszczot i "startuje" do Was tak ni z gruszki ni z pietruszki ? Dobrze byłoby zaobserwować w jakiś sytuacjach to się dzieje, co ją może denerować i przeszkadzać. Ja na Waszym miejscu dałabym jej kilka tygodni czasu, niech odreaguje złe przeżycia, niech się uspokoi, upewni, że jest bezpieczna, że to jej dom, że nic jej nie grozi, że nikt jej znowu nie porzuci, nie odda.. Agresja najczęściej wynika ze strachu, musicie spróbować się domyśleć jakie jakie jest jego źródło.