Puki w nocy nie miala atakow - albo ja je przespalam. Budzilam sie i sprawdzalam co z nia za kazdym razem upewniajac sie ze zyje, oddycha. Lezy sobie teraz na skrawku swojego nowego legowiska patrzy przytomnie. Nie odzywa sie nie mruczy. Obie chyba czujemy sie pod psem mnie glowa boli i jak sie obmacalam rano przestraszylam sie ze zapalenie spojowek mi sie przyplatalo - no tego by jeszcze brakowalo... Na razie nie moge soczewek zalozyc wszystko i tak boli i piecze jakbym teraz do weta jechala macalabym droge przed soba
Cichocki jest dopiero pozniej opisalam pani w recepcji co sie dzieje i zapisala mnie na 16. Telefon jakis sprobuje od niego wyzebrac zeby moc w razie czego dzwonic....
Juz niestety nie wstaje - nie probuje nawet - na siku. Piorę poprzednie poslanie. Tego sie balam najbardziej - ze moze byc az tak ubezwlasnowolniona... Ciekawe czy Cichocki moze jej dzisiaj jakos zatrzymac ta posuwajaca sie bezwladnosc ? Mam nadzieje ze nie obejrzy jej tylko - kolejnego takiego wieczoru wolalabym uniknac...
Usagi Ty masz chyba jakas robote jak ja Cie moge wyciagac do weta... Jestescie wspaniali w pocieszaniu i pomaganiu
Pukunia dzis o poranku

Ostatnio edytowano Pon lis 02, 2009 9:52 przez
Istna, łącznie edytowano 1 raz