Zorientowałam się, że dawno nie napisałam nic o moich kotach...
Obydwie burasie moje są po kastracji. U Dainy zabieg przebiegł bez komplikacji, u Sahary również, ale niestety małe wykazały wyjątkową czyścioszkowatość (moje brudaski!

) i wylizywały swoje rany. Daina jest tak drobniutka, że nie dało się jej wpakować w kubraczek, więc za nieocenioną radą Myszki.xww wpakowałam kota w skarpetkę z dziurami na nóżki

Na szczęście teraz już jest wszystko ok, rana się nie rozeszła i ładnie szybko zagoiła. Skarpetka została zdjęta

Z Saharą było gorzej. Mała zdążyła sobie wyszarpań nitkę w skutek czego rana się rozeszła. Dodatkowo pojawił się odczyn. Nasz wet zszywał ją na żywca

no ale co było robić. Na szczęście nie trwało to długo. Sahara jest w związku z tym cały czas w kubraczku i nawet już w nim biega

. Rana zaczęła się nieźle goić, ale wymaga codziennego przemywania, odkażania i spryskiwania alusprayem. Myślę, że jeszcze kilka dni minie, zanim będzie zupełnie dobrze. Antybiotykoterapię już skończyłyśmy.
Z njusów tygodnia: Xena wlazła mi na kolana! Sama!

Co prawda pracowałam do 4 w nocy przy komputrze i już umierałam ze zmęczenia, więc myślę, że wykazała po prostu wyjątkową empatię
