Oj, biedulek...
janiu, niekoniecznie, tam było też sporo kotków, których nie znaliśmy - od jakiegoś hurtownika który dostarcza do KAKADu coś tam. Co nie zmienia faktu, że szkoda kotka.
Też myślę, że najlepiej jest sprawdzić dom jadąc tam - niestety, tak jak pisze
MałgorzataJ-jak niezabezpieczony balkon to co?
Z drugiej strony - ja też miałam przez bardzo długo nie zabezpieczony balkon

i okna uchylne bez ograniczników. Szczegół, że balkon nie był po prostu otwierany, tyle co powiesić pranie ale koty były w drugim pokoju.
Tylko tak szczerze jeśli już balkon jest to szkoda foootra kisić w domu, niech się powietrzą no i dostały siatkę i wykładzinę i wogóle.
Kwestia odpowiedzialności - a to niestety nie zawsze można zobaczyć na pierwszy rzut oka.
Teoretycznie może wydawać się "głupie" proponowanie ludziom zawiezienia kicia - tak niezręcznie mówić o tym że chce się ich sprawdzić (pomimo iż w kotka włożyło się sporo serca i no i chcemy dla niego jak najlepiej)
Ja zawsze mówię, że "będę w pobliżu" bo jadę gdzieś tam... (no, kupił to nawet gość z Ełku do którego zimą pojechała Sarenka i Brat Szatańcia)
lub że "mam specjalny pojemnik do przewożenia kotka" bo tak bezpieczniej.
Więc kwestia sprytnego i taktownego przedstawienia sprawy...
No i trzeba edukować. to my wiemy, że kot spada z balkonu i może sobie zrobić krzywdę w oknie uchylnym...No i jak się im powie tonem mentorskim, że są źli i głupi bo o tym nie wiedzą to gadka się kończy - a kota i tak sobie wezmą - to w sumie nie takie trudne
Ludzie nie wiedzą...ważniejsze od tego jednak jest to czy dadzą się przekonać, że takie sytuacje stanowią zagrożenie.
Dzięki
Joanna019 za łapankę

Dziewczyna bardzo szczęśliwa że kić pojmany i bezpieczny w łazience. Narazie go tresuje.
Plinka była na sesji foto u Gwiazdeczki i nowego nabytku Tove
Takie toto:

;
jak otworzyłam pocztę to stwierdziłam, że Gwiazdeczka mocno pociemniała...potem, że coś mam nie tak z oczami. Potem, że kociak, który pojechał na Towarową jest mocno podstarzały (bo Paulinka wybierała się też tam na sesję foto) No a potem dopiero przypomniałam sobie, że Tove skombinowała sobie drugą sztuczkę. Ech, pamięć...