

Mimusia ma się dobrze, już wróciły szaleńcze gonitwy z wujkiem Frankiem. Najczęściej mają głupawki wieczorne, jak gonią przez chałupę, to aż dudni. Ani jedno ani drugie nie patrzy gdzie goni, byle do przodu, a ja jak ta durna drżę, żeby sobie czegoś nie zrobili. Szałaputek w tym szaleńczym locie jak uderzył się kiedyś o framugę drzwi, to potem miał serię kichania a Franuś leci jak torpeda, często ciągnie za sobą kable. Nic nie może być na trasie przelotowej kotecków! Wszystko chowam, sprzątam, no ale drzwi nie przestawię

Mimcia ma olbrzymi apetyt, ciągle je, ciągle głodna, już zaczęłam się zastanawiać czy jakiego tasiemca niet. Ale może szałapucio nadrabia czas głodowania z okresu bezdomności, może w czasie chorowania jedzenie sprawiało jej kłopot z powodu guzów. Niech dziecko je, na razie nadwaga jej nie grozi




Problemem teraz jest pan Maks





Jesis, aparat postaram się jutro zanieść do naprawy, ale może jeszcze wstawię jakieś wcześniejsze fotki Mimi (dotąd nie publikowane
