Z mokrych są fajne:
- Monnlight Dinner – ok. 70% mięsa
- Catzfine Food – 70% mięsa, cały garnitur witamin i suplementów i dostępna w różnych gramaturach: saszetki i puszki 200 lub 400g i w mega różnorodnych smakach i ich kombinacjach
- Natures Menu – też 70% mięsa
- Power of Nature – 95%
- ZiwiPeak
Poza tym Applaws, Monge, Animonda (ale z linii „Select”, albo Carny). Z tym, że to już są karmy filetowe, czyli mięsny filecik w zalewie, bez dodatków (witamin, minerałów, czy niezbędnej dla kota tauryny). Czyli powinny być raczej przekąską, a nie daniem głównym

No i wymienione karmy składają się z MIĘSA, a nie „mięsa i składników pochodzenia mięsnego”, czyli odpadów z ludzkiej spożywki.
Z suchych, analogicznie:
- Applaws (jak wyżej),
- N&D (Farmina) – świetna, ale droga, dlatego opyla się kupować tzw. trial-packi – pakiety próbne, pakowane po 4 paczuszki po 100g, w 4-rech różnych smakach (dla 1 kota, przy większej liczbie ten interes też sie nie opłaca)
- Orijen
- Monge (uważam, że jest godna polecenia: 30% suszonego mięsa i 10% świeżego, ale „ortodoksi” mogą się krzywić, bo karma ma w składzie gluten kukurydziany (na 3-ciej lub 4-tej pozycji),
- ZiwiPeak – samo zdrowie

ale koty mogą się grymasić, po karma (sucha) nie ma postaci granulek – przypomina raczej sprasowany bandaż

pocięty na kwadraciki. Ale skład – bez zarzutu.
- Power of Nature
Z trochę tańszych:
- Good Health (ale ta „Skin Sensitive” – rewelacyjna na skórę i włochy – z kwasami NNKT)
Co do rozwolnienia przy przestawianiu na nową karmę: po prostu należy robić to powoli – co wrażliwsze koty potrzebują tydzień, dwa na pełna akceptację nowego menu.