» Sob sie 20, 2011 20:21
Re: PAKT CZAROWNIC XXVI
Tatuś od siedmiu lat bezustannie mnie krytykuje - że źle się odżywiam, że nic nie umiem, nic nie rozumiem, że nie potrafię utrzymać porządku (bo np. nie prasuje każdej rzeczy od razu po zdjęciu ze sznurka), że mam koty, że wybrałam taki a nie inny kierunek studiów (zachęciła mnie jego córka nawiasem mówiąc), że jestem niezorganizowana, bo nie potrafię zagospodarować odpowiednio czasu na sen (a to najmniej ważne), sprzatanie, prasowanie i opiekę nad dzieckiem, że ogólnie jestem fleja i do niczego się nie nadaję. To, że nie chce uznać Kariny za własną córkę i w razie jak by mi się coś stało, np. zdrowotnego, to nigdy więcej w zyciu nie zobaczy Kariny, bo jako obca osoba nie będzie miał żadnych powodów do dania opieki jemu (podejrzewam, że i tak by tego nie zrobił). Według niego dziecko to mój problem, bo on zaproponował aborcję. A teraz będzie Karinę rozpieszczał jak się łaskawie pojawi....
Z jednej strony mam tego serdecznie dosyć. Z drugiej nie chciałabym aby Karina kiedys mogła powiedzieć mi, że przeze mnie nie poznała ojca. Sama wychowywałam się w rodzinie dysfunkcyjnej, ale jestem wdzięczna mojej Mamie, ze probowała jakoś związać tę komórkę niby rodzinną i poznałam ojca. O moim zdaniu na jego temat nie bedę się wypowiadać, bo nawet ekran komputera ma swoją wytrzymałość a mi nie wolno się denerwować.
Przez takie postępowanie i zachowanie Marka zaczynam się cofać w rozwoju. A na pewno w zdobywaniu nadziei, ze jestem coś warta i coś umiem. Według niego zachowuję się zbyt sentymentalnie, głupio, niedojrzale, nieodpowiedzialnie bo się wszystkim przejmuje i biorę do siebie.
Imię mała ma na jego prośbę. Właściwie wszystkie jego słowa są rozkazem, a nie prośbą czy sugestią.....