Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-część 7.

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto mar 30, 2010 12:06 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Suni to już nie mogę wypuszczać na balkon. Niestety sika gdzie popadnie a najbardziej lubi na balkonie. Ona nasika a będzie na koty.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto mar 30, 2010 12:10 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Agn pisze:
reddie pisze:
haniaszaraf pisze:Czy nie widzisz, że nie chodzi im o rozgrywki personalne, lecz o próbę pomocy w rozwiązaniu nabrzmiałego problemu?

8O


No, też tak mam: 8O 8O .

Proszę, jednak każdy niby czyta to samo a odbiera inną informację. Ja widzę troskę o koty, wy - chęć dokopania mirce_t. Może warto popatrzec na problem od strony kotów a nie ludzi?
Nowy dzień. Nowy skutek uboczny.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto mar 30, 2010 12:11 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Kicorek pisze:
mirka_t pisze:Jeśli idzie o wydanie szynszyli dalia to zapytam hodowczynie, które tak ładnie udzielają się w moim wątku. Sprzedałyście by kota komuś, kto publicznie i poza plecami wyraża się o Was niepochlebnie i jest wręcz waszym wrogiem? Niestety ja muszę mieć, choć trochę zaufania do człowieka a przede wszystkim dobrze się z nim porozumiewać żeby wydać mu kota.
A co to ma wspólnego z profesjonalnym ostrzyżeniem kota, które chcę mu zafundować? 8O
Sama zaproponowałaś, żebym zasponsorowała takie strzyżenie.

:?:
Obrazek "Mój dom murem podzielony..."

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30703
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Wto mar 30, 2010 12:14 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

balkon to fajna sprawa dla kociastych, choc mój jest cały w siatce to cały czas mam fobię że któreś wypadnie :)
Lolek jak widzi całe stado panoszące się po balkonie to ostentacyjnie wychodzi..
Szkoda że Twoja sunia jest w takim stanie...
Filuś ['] - moje Serce..
Obrazek

dolabra

 
Posty: 3635
Od: Pt wrz 04, 2009 20:13

Post » Wto mar 30, 2010 12:17 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Właśnie miałam telefon od opiekunki Timony. Timona zwymiotowała dzisiaj rano jedzeniam i zaczęła się ślinić. Podobnie na dyskomfort reaguje Nesca. Poradziłam podać Timonie pastę na odkłaczenie i obserwować do jutra a w razie utrzymującego się dziwnego zachowania zabrać ją do weta. Mam nadzieję, że to tylko zakłaczenie.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto mar 30, 2010 12:24 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Mirko,
chciałabym zaadoptować wirtualnie któregoś z Twoich kotów.
Czy możesz przesłać mi na PW swój nr konta?
Pozdrawiam
:1luvu:
Nie wszystkie poznanianki mają usposobienie prokuratorskie

Ania_NSP

 
Posty: 524
Od: Śro kwi 29, 2009 7:18

Post » Wto mar 30, 2010 12:24 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Kicorek pisze:Na jednym swoim kocie też siadam, oczywiście nie do końca, żeby mu nie zrobić krzywdy, przy podawaniu tabletki. Ale nie sprawiam mu bólu - nie widzisz tej różnicy? 8O :?
Agn, nie widzisz różnicy między przytrzymaniem wyrywającego się kota a wyrywaniem mu kłębów sierści? 8O
Zwątpiłam :?


Ja nie wiem, czy kotkę z filmu coś faktycznie boli. Po prostu nie wiem.
Ale ja mam nikłe doświadczenie z czesaniem długowłosych. Dlatego drugiego po Kudłatej, Paddy`ego w typie persa, szybciutko `podmieniłam` na schorowanego Tuiuqa. Kudłatą ostatni raz czesałam rok temu pod narkozą. Trwało to trzy godziny. Bez narkozy - wyglądało to podobnie jak na filmie, tylko po pierwsze, ja nie mam tyle samozaparcia, co Mirka, po drugie, w przypadku Kudłatej wiem, że nie zrobiłam jej krzywdy i nic ją nie bolało - furia jest dla zasady. Ja wyszłam z założenia, że kiedy mam do wyboru - znieczulenie ok. 10-letniego kota tylko po to by go uczesać, to mnie to nie bawi. Co więcej - rozmawiałam z panią, która prowadzi zakład pielęgnacji dla kotów i psów [specjalizacja - persy] i po opisie sytuacyjnym sama powiedziała, że bez znieczulenia nie podjęłaby się tego. Podjęłam decyzję o samodzielnym wygoleniu Kudłatej - co i tak kosztowało mnie cały dzień roboty i poharatane ręce, a wściekłość kota była niezmierzona [a nic nie ciągnęłam - podkładałam tylko grzebień przy skórze i cięłam po wierzchu, co wystawało]. Ale Kudłata nie jest kotem adopcyjnym, a ja jestem leniwa.
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto mar 30, 2010 12:26 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

haniaszaraf pisze:Proszę, jednak każdy niby czyta to samo a odbiera inną informację. Ja widzę troskę o koty, wy - chęć dokopania mirce_t. Może warto popatrzec na problem od strony kotów a nie ludzi?


Ciekawe, prawda? Może warto by zrobić jakąś ankietę? :roll:

Ja również robię 8O , bo dostrzegam przede wszystkim (nieudane chyba, na szczęście) próby pastwienia się nad mirką.

Masz rację, spójrzmy na problem od strony kotów. Czy znalezienie pracy mirce poprawi ich warunki bytowe (praca = mniej czasu na opiekę)? Czy to koty muszą spłacać dług, czy mirka? Czy spłaca ten dług kosztem kotów, czy swoim? Czy dobrze się kotom u mirki dzieje? Czy są wyadoptowywane?

Skoro wiedzie im się dobrze, skoro są wyadoptowywane, skoro nie brakuje im jedzenia, weta, opieki... To w czym koleżanki, tak konkretnie, próbują mirce pomóc?
.:: Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji ::.

Obrazek

avild

 
Posty: 1119
Od: Wto lis 17, 2009 23:28
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 12:28 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

avild pisze:
haniaszaraf pisze:
avild pisze:Ciekawe jest też, że niektórzy członkowie owego TWA, zlatują się na wątek tylko wtedy, gdy trzeba komuś dopieprzyć, a nigdy przy apelach o pomoc kotom... Prawdziwą pomoc. Natomiast zazwyczaj bytują na KŁ i rozprawiają o pierdołach...

Dlaczego próbujesz obrażać ludzi? To jest FORUM, tu się wchodzi m. in. po to żeby porozprawiać sobie, jak to wzięcznie ujęłaś, "o pierdołach". Dlaczego zakładasz, że pogwarki towarzyskie ( takie określenie bardziej mi odpowiada) wykluczają pomoc kotom w realu?
Bardzo lubię i cenię (także za pomoc kotom) osoby, które określiłaś jako członków TWA. Czy nie widzisz, że nie chodzi im o rozgrywki personalne, lecz o próbę pomocy w rozwiązaniu nabrzmiałego problemu? Który IMHO będzie narastał i narastał, jeśli nic się nie zmieni.


Zabawne, że mówisz o obrażaniu ludzi... Nikt Ci nie zabrania lubić kogo chcesz. Ale osoby, do których się odnoszę bezustannie obrażają ludzi swoimi postami. Niektórzy nie mogą się pochwalić specjalnymi osiągnięciami pomocy kotom, poza tymi, które trzymają w domu. Nikt z szanownego TWA nie zgłosił się po kota z Józefowa, gdy był dramat. NIKT. A potrzebne były DT i to natychmiast. Przykłady można mnożyć. Jak ktoś, kto ma 5 rezydentów może wypowiadać się na temat DT z 52-dwoma kotami, nigdy go nie widząc na oczy? Czy to w porządku?

Nie zakładam, że pogwarki cokolwiek wykluczają. Natomiast obgadywanie aktualnie obrzucanych błotem na wątku wnerwionych jest często poniżej krytyki... Jak ktoś pisał w wątku komorniczym, jeśli się już coś raz napisze, pójdzie w sieć, to to zostaje, można sprawdzić. I aktywność niektórych ogranicza się do pogawędek i ataków, gdy jest taka sytuacja na forum. Ale gdy na forum są potrzebujące koty, to już nie. Może i pomagają te osoby jakimś bliżej nieokreślonym kotom w realu, ale o tym nic nie wiem. Widzę jedynie, że zbliża się wiosna, bo wrony, kruki i sępy zlatują się z KŁ do Kotów i Kociarni.

Pomóc faktycznie trzeba umieć. A sposób, w jaki pomoc jest tu oferowana budzi wątpliwości. Padają słowa, że jak ktoś jest w potrzebie, to zagryza zęby, zaciska pięści, spuszcza głowę i pomoc przyjmuje. Jasne. Niektóre osoby, które tu pomoc oferują, dadzą ją, ale pod warunkiem, że najpierw upokorzą osobę, której tę pomoc ofiarują. I to jest obrzydliwe.

Apel nie był autorstwa mirki. Treść wątku była jasna, był to apel o zbiórkę. Natomiast zaczęły się odzywać osoby, które koniecznie i na siłę próbują mirce pomóc inaczej. Na siłę znaleźć pracę, na siłę odebrać koty, robić ogłoszenia... Z tego, co czytam, mirka ma dosyć duże osiągnięcia w wyadoptowywaniu kotów. Czy koleżanki z TWA mogą się taką statystyką pochwalić?

A jeśli nawet uznała, że nie będzie szukać pracy, że poradzi sobie inaczej, że datki plus jakiś nieokreślony dochód pozwalają jej funkcjonować i pomagać zwierzakom, to co komu do tego?

Ważne, że pomaga. Że ma adopcje, że koty są są zadbane, czyż nie? Czy pakowanie się do cudzego życia z buciorami i ustawianie go wedle swojego widzimisię i do tego w sposób niekoniecznie uprzejmy, jest ok?

Czy mirka prosiła Was i pomoc w szukaniu pracy? Albo w robieniu ogłoszeń? To czemu, skoro odmawia, atakujecie ją, jakby to robiła?

Większość z nas może się wzajemnie osądzać jedynie po tym, co piszemy na forum. Są tacy, którzy się znają i mogą powiedzieć coś więcej. Ja znam sytuację z postów, które czytam i posty komentuję (również aktywność na KŁ jest do sprawdzenia)... Tak więc nie rozumiem, skąd to święte oburzenie, że ktoś próbuje kogoś złapać za słowa, które zostały napisane... Sami dajemy broń do ręki naszym przeciwnikom.

No i na koniec, wiele osób powiedziało swoje zdanie, tu i na tamtym, zamkniętym już wątku. Czy to im nie wystarczy? Czy trzeba było koniecznie tak rozjątrzać sprawę, by wątek pomocowy został zamknięty? A może o to chodzi? Zamkniętego wszak nie można już podnosić...

Nadal próbujesz obrażać ludzi, po co? Jak nie żmije to sępy...I skąd tyle agresji wobec tych, którzy próbują pomóc w rozwiązaniu problemu proponując wędkę a nie rybę? Inna sprawa, że wszelkie oferty są odrzucane. Więc, powtórzę, IMHO problem będzie narastać.
I to tyle z mojej strony, nie chcę rozmawiać z osobami agresywnymi, dla których najwyraźniej jedyną dopuszczalną formą pomocy zdaje się być "płać i nie gadaj". No i nie mam 52 kotów, więc zapewne w ogóle nie powinnam zabierać głosu.
Nowy dzień. Nowy skutek uboczny.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto mar 30, 2010 12:30 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Ania_NSP bardzo dziękuję za adopcję wirtualną. :1luvu: Napisałam PW.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Wto mar 30, 2010 12:32 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

avild pisze:
haniaszaraf pisze:Proszę, jednak każdy niby czyta to samo a odbiera inną informację. Ja widzę troskę o koty, wy - chęć dokopania mirce_t. Może warto popatrzec na problem od strony kotów a nie ludzi?


Ciekawe, prawda? Może warto by zrobić jakąś ankietę? :roll:

Ja również robię 8O , bo dostrzegam przede wszystkim (nieudane chyba, na szczęście) próby pastwienia się nad mirką.

Masz rację, spójrzmy na problem od strony kotów. Czy znalezienie pracy mirce poprawi ich warunki bytowe (praca = mniej czasu na opiekę)? Czy to koty muszą spłacać dług, czy mirka? Czy spłaca ten dług kosztem kotów, czy swoim? Czy dobrze się kotom u mirki dzieje? Czy są wyadoptowywane?

Skoro wiedzie im się dobrze, skoro są wyadoptowywane, skoro nie brakuje im jedzenia, weta, opieki... To w czym koleżanki, tak konkretnie, próbują mirce pomóc?

W "ostatnim słowie"zatem: nie widać? 8O W zmniejszeniu kotostanu i, co za tym idzie, zwiększeniu jego dobrostanu oraz w poprawie stanu finansów opiekunki. Coś pominęłam?
Nowy dzień. Nowy skutek uboczny.

Hańka

 
Posty: 41911
Od: Sob lut 09, 2008 0:22
Lokalizacja: Sopot

Post » Wto mar 30, 2010 12:36 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Agn pisze:
Kicorek pisze:Na jednym swoim kocie też siadam, oczywiście nie do końca, żeby mu nie zrobić krzywdy, przy podawaniu tabletki. Ale nie sprawiam mu bólu - nie widzisz tej różnicy? 8O :?
Agn, nie widzisz różnicy między przytrzymaniem wyrywającego się kota a wyrywaniem mu kłębów sierści? 8O
Zwątpiłam :?


Ja nie wiem, czy kotkę z filmu coś faktycznie boli. Po prostu nie wiem.
To przyjrzyj się dokładnie, co się dzieje przy ciągnięciu kołtuna i wyrwaniu go - nie kotu ogólnie i jego reakcji, tylko temu fragmentowi kota i jego najbliższym okolicom, bo nie wiem, jak okreslić ten wycinek kadru, ale chyba jest to dość precyzyjne.
Uważam, że wyrywanie w taki sposób kołtunów mojej kotce na pewno by ją bolało, ale pozwolisz, że nie będę tego sprawdzać :roll:


mirka_t, co z Twoją propozycją, bym zasponsorowała profesjonalne strzyżenie? Bo chyba umknęły Ci następne moje posty na ten temat. Ja jestem gotowa, czekam tylko na adres lecznicy i numer jej konta. No i cenę oczywiście 8)
Obrazek "Mój dom murem podzielony..."

Kicorek

Avatar użytkownika
 
Posty: 30703
Od: Pon sie 30, 2004 9:47
Lokalizacja: Warszawa Żoliborz/Bielany

Post » Wto mar 30, 2010 12:45 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

haniaszaraf pisze:Nadal próbujesz obrażać ludzi, po co? Jak nie żmije to sępy...I skąd tyle agresji wobec tych, którzy próbują pomóc w rozwiązaniu problemu proponując wędkę a nie rybę? Inna sprawa, że wszelkie oferty są odrzucane. Więc, powtórzę, IMHO problem będzie narastać.
I to tyle z mojej strony, nie chcę rozmawiać z osobami agresywnymi, dla których najwyraźniej jedyną dopuszczalną formą pomocy zdaje się być "płać i nie gadaj". No i nie mam 52 kotów, więc zapewne w ogóle nie powinnam zabierać głosu.


Ja bardzo przepraszam, ja o żmijach nie pisałam :ryk:

Przepraszam, ale nie wydaje mi się, żebym była agresywna, a zwłaszcza w stosunku do Ciebie...

Gdyby osoby, które próbują "pomóc" mirce zaproponowałyby mi nawet gotówkę, do ręki, bezzwrotnie, w takiej formie to też bym odmówiła. I sądzę, że mirka tych datków "życzliwych" też by nie przyjęła. To, co robi kilka osób tutaj to nie żadna próba pomocy, tylko próba upokorzenia...

Wyraziłam swoje zdanie. A jak kogoś uważam za sępa, czy wronę, czy kruka, skądinąd bardzo miłe stworzenia, które zlatują się, by rozszarpać kogoś na sztuki, to chyba nie jest to ani wulgarne, ani obraźliwe, lecz dosyć obrazowe i dobitne wyrażenie swojego zdania.

Byłaś u mirki, widziałaś jej koty?

Masz rację, nie masz 52 kotów, oraz zapewne mgliste pojęcie o sytuacji, i w takim przypadku faktycznie nie ma się co wypowiadać.

Powtarzam raz jeszcze, dlaczego chcesz komuś na siłę wcisnąć wędkę, skoro prosił o rybę? Nie chcesz dać ryby, nie dawaj, ale z jakiej racji pakujesz się w jej życie?
.:: Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji ::.

Obrazek

avild

 
Posty: 1119
Od: Wto lis 17, 2009 23:28
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto mar 30, 2010 12:47 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

Kicorek pisze:
Agn pisze:
Kicorek pisze:Na jednym swoim kocie też siadam, oczywiście nie do końca, żeby mu nie zrobić krzywdy, przy podawaniu tabletki. Ale nie sprawiam mu bólu - nie widzisz tej różnicy? 8O :?
Agn, nie widzisz różnicy między przytrzymaniem wyrywającego się kota a wyrywaniem mu kłębów sierści? 8O
Zwątpiłam :?


Ja nie wiem, czy kotkę z filmu coś faktycznie boli. Po prostu nie wiem.
To przyjrzyj się dokładnie, co się dzieje przy ciągnięciu kołtuna i wyrwaniu go - nie kotu ogólnie i jego reakcji, tylko temu fragmentowi kota i jego najbliższym okolicom, bo nie wiem, jak okreslić ten wycinek kadru, ale chyba jest to dość precyzyjne.
Uważam, że wyrywanie w taki sposób kołtunów mojej kotce na pewno by ją bolało, ale pozwolisz, że nie będę tego sprawdzać :roll:


mirka_t, co z Twoją propozycją, bym zasponsorowała profesjonalne strzyżenie? Bo chyba umknęły Ci następne moje posty na ten temat. Ja jestem gotowa, czekam tylko na adres lecznicy i numer jej konta. No i cenę oczywiście 8)

No Mirka, rzucaj wszystko i łap za telefon albo goń do lecznicy bo Kicorek musi dostac odpowiedź na swoją ofertę pomocy już teraz ... natychmiast ... w tej chwili :twisted:
Obrazek

Każda przykrość nas dotyka, tylko niektóre szczególnie.

Amika6

Avatar użytkownika
 
Posty: 10614
Od: Śro sty 24, 2007 18:48
Lokalizacja: Chełm (Lubelskie)

Post » Wto mar 30, 2010 12:48 Re: Moje koty-moje szczęścia i nieszczęścia-52 koty-Bydgoszcz.

haniaszaraf pisze:W "ostatnim słowie"zatem: nie widać? 8O W zmniejszeniu kotostanu i, co za tym idzie, zwiększeniu jego dobrostanu oraz w poprawie stanu finansów opiekunki. Coś pominęłam?


Czy zmniejszenie kotostanu teraz, natychmiast, komukolwiek, bylegdzie, będzie z korzyścią dla tych kotów? Zabierzmy, wyrwijmy siłą, bo ta niedobra, co, krzywdę im robi?

Proszę Cię, przestudiuj wpisy na wątku "komorniczym" i dobrze się zastanów, co piszesz i kogo bronisz...
Ostatnio edytowano Wto mar 30, 2010 12:49 przez avild, łącznie edytowano 1 raz
.:: Panie, zachowaj mnie od zgubnego nawyku mniemania, że muszę coś powiedzieć na każdy temat i przy każdej okazji ::.

Obrazek

avild

 
Posty: 1119
Od: Wto lis 17, 2009 23:28
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 101 gości