[Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob sty 23, 2010 14:56 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Czy to znaczy ,że mamy kolejnego persa do odłowienia? Jakieś szczegóły? Kocia Lady?
Obrazek

drewa

 
Posty: 122
Od: Śro paź 14, 2009 19:18
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 15:03 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

drewa pisze:Na pytanie jaki normalny kot chce wychodzić na taki mróz/ Otóż wszystkich informuje, że mój nienormalny Lucjan. Ma taką deseczkę drewnianą na której sobie siedzi nawet do 2 godzin, słońce mu w ślepia zagląda, a on siedzi. Nieważne , że -15. Coś mu się chyba przestawiło , albo dlatego, że futra dostał, że grzebienia wbić nie mogę. Poniżej wspólny lansik, po 8 latach w końcu mamy wspólne zdjęcie. :1luvu: [url][url=http://fotozrzut.pl/]Obrazek[/url][/url]

Oboje jesteście piękni!

bozennak

 
Posty: 501
Od: Pt sie 07, 2009 22:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 15:06 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

pisałam już sms do Basi i ona dzwoniła, pers jest czarny, ma czerowoną obróżkę taką przeciwpchelną, bardzo płacze tylko ciągle jest gdzie indziej raz go słychać z tej strony, raz z drugiej, ja jestem chora od tygodnia leżę w łóżku i biorę antybiotyk ale wczoraj się ubrałam i poszłam po niego ze słoikiem suszonej waleriany, po 20 minutach przyleciał, było już po pół nocy, wzięłam go do suszarni, tam trzymam seniorkę bezdomną ale ona jest bardzo agresywna i tak się na niego rzuciła że wygryzła mu od razu cały kłak sierści,a potem,,, wzięłam go na klatkę jednakże był taki hałas że sąsiedzi się pobudzili więc ja poszłam do mieszkania po klucze od piwnicy a sąsiad go wygonił, i latał całą noc... jak na tej klatce byliśmy to pogłaskałam go i wyczułam wszędzie guzy na grzbiecie, karku na bokach nie wiem co to może być??
nie spałam do 7 rano potem 3 godzinki się zdrzemnęłam dziś mam być -30 nie wiem co robić.... nawet do pracy nie jeżdżę i nie karmię bezdomniaków bo jestem chora... :placz:
ObrazekObrazek
Obrazek

Kocia Lady

 
Posty: 8140
Od: Wto sie 18, 2009 22:11
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 15:12 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Kocia Lady pisze:pisałam już sms do Basi i ona dzwoniła, pers jest czarny, ma czerowoną obróżkę taką przeciwpchelną, bardzo płacze tylko ciągle jest gdzie indziej raz go słychać z tej strony, raz z drugiej, ja jestem chora od tygodnia leżę w łóżku i biorę antybiotyk ale wczoraj się ubrałam i poszłam po niego ze słoikiem suszonej waleriany, po 20 minutach przyleciał, było już po pół nocy, wzięłam go do suszarni, tam trzymam seniorkę bezdomną ale ona jest bardzo agresywna i tak się na niego rzuciła że wygryzła mu od razu cały kłak sierści,a potem,,, wzięłam go na klatkę jednakże był taki hałas że sąsiedzi się pobudzili więc ja poszłam do mieszkania po klucze od piwnicy a sąsiad go wygonił, i latał całą noc... jak na tej klatce byliśmy to pogłaskałam go i wyczułam wszędzie guzy na grzbiecie, karku na bokach nie wiem co to może być??
nie spałam do 7 rano potem 3 godzinki się zdrzemnęłam dziś mam być -30 nie wiem co robić.... nawet do pracy nie jeżdżę i nie karmię bezdomniaków bo jestem chora... :placz:


O cholera wszyscy wiemy jak to jest z persami, one sobie same nie poradzą na wolności, szczególnie, że kołtuny stają się bolesne. Trzeba go odłowić i dać ogłoszenie na bialystok.online , skoro ma obróżkę to jest czyjś. Podaj mi szczegóły na PW jaki adres , nie możemy od razu zakładać , że kot na wolności = kot wyrzucony, może przypadkowo zwiał emerytce, a ona nie ma dostępu do internetu, trzeba wydrukować ogłoszenia i rozwiesić w okolicy, daleko nie zaszedł. Daj mi znać mogę się tym zająć , szkoda kota. Skoro płacze to znaczy , że to może być świeża sprawa.
Obrazek

drewa

 
Posty: 122
Od: Śro paź 14, 2009 19:18
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 17:16 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

A ja właśnie oddałam Bójkę.
Pani przyszła z synami ,z ogłoszenia , jeden 10-latek, drugi na oko 18-latek, myślę że mogę być spokojna, bo wyglądali na bardzo przejętych, najbardziej 10-latek.Budzili u mnie zaufanie, a ja bardzo przewrażliwiona na tym punkcie:) będę musiała jeszcze napisać umowę adopcyjną, tak na wszelki wypadek. Jestem szczęśliwa i przejęta!. Jeszcze Maurycy i ...pusto jakoś w domu będzie, do momentu, aż pani Grażynka nie przywiezie mi ostatniego z rodzieństwa.

buziaki dla wszystkich zakoconych:)
Bezunia (kicia) i Kluska (sunia) to nasze skarbki:) No i wariatka Niuśka vel Mała.

www.wyslijmipocztowke.blox.pl wyślij, podaj dalej!:)

beza

 
Posty: 32
Od: Pt kwi 15, 2005 19:02
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 17:57 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Mam koleżankę bliską od wielu lat, która mieszka obok ul. Sokólskiej, często chodzi ze swoją sunią na spacery tam, obiecała się rozglądać,.... jakby co złapie persa i dowiezie do mnie ...., a ja przekaże Wam, oby się udało

ellza1

 
Posty: 1528
Od: Pt kwi 18, 2008 9:14
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 19:29 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

persisko odolowione, mamy dzielne dziewczynki, teraz jest na przegladzie u weta :ok:
Obrazek ObrazekObrazekObrazek Obrazek

Pumeczku kochany... cały dom jest taaaki pusty bez Ciebie (*)

Basica

Avatar użytkownika
 
Posty: 3101
Od: Czw lis 27, 2008 20:37
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 20:07 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Kocia Lady
jesteś wspaniałym kotolubem.
Persik, jak podała Basica, odłowiony - może ocaleje, może te guzy to zbite kłaki, które były zmrożone i tak ci się źle wydały. Oby.
Domek styropianowy stoi do wzięcia - może poczekać, nic złego z nim nie dzieje się.
Zdrowiej...

bozennak

 
Posty: 501
Od: Pt sie 07, 2009 22:49
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 22:03 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

bozennak pisze:Kocia Lady
jesteś wspaniałym kotolubem.
Persik, jak podała Basica, odłowiony - może ocaleje, może te guzy to zbite kłaki, które były zmrożone i tak ci się źle wydały. Oby.
Domek styropianowy stoi do wzięcia - może poczekać, nic złego z nim nie dzieje się.
Zdrowiej...

A ja a ja?:) Skoro Kocia Lady vel Agnieszka nie opisała historii to ja pokrótce. Kot a'la pers po 5 pokoleniu czarnot z dużymi oczami , wariat , histeryk i typowy niezależny wydostał się z koszyka szczeliną centymetrową i łaził mi po aucie, więc poprosiłam o pomoc Kocią Ledy by trzymała klatkę na kolanach skoro taki cwaniak. Kot z odznakami odmrożenia swoich klejnotów wykazał u weta swoją mega niezależność i awanturą poustawiał wszystkie trzy z nas. Przeraziłam się, no bo wiecie ja mam w domu hrabiego co się do plebsu nie przyznaje choć z Zaścianek pochodzi, ale histeria to ostatnia z rzeczy jakie bym się po nim spodziewała.... i pomyślałam co ja z nim pocznę: jajeczny, wariat , zasika chałupę , spać nie da. Zaczęłam dzwonić, po klatkę do przetrzymania (nie wiedziałam jeszcze czy w łazience czy w sieni) czekałam na odpowiedzi tak siedząc po wizycie w poczekalni i przyszła sobie pani z jamnikiem, pogaduchy -kluchy i nagle pani wrzasnęła " a skąd ten kot?" a gdzie złapany?" zajrzała i powiedziała to CZORCIK SĄSIADA. Podała adres i wyruszyłyśmy z kotem przez ulicę do właścicieli. Okazało się , że faktycznie, Agnieszkę poniosło, ja chciałam spieprzać, ale na koniec wręczyłam Pani wizytówkę TOZu i poprosiłam o wpłatę 1% w ramach zadośćuczynienia wizyty. Poprosiłam również o jutrzejszą wizytę i zwrócenie uwagi na dłuższe przebywanie czterolatka poza domem , a przede wszystkim kastrację, by nie chodził ludziom po balkonach, oraz adresatkę do obroży i poinformowałam, że mają szczęście po za kilka dni ich kotek nie miał by jajek i zostałby wystawiony do adopcji. Ja na szczęście jajek sobie nie odmroziłam bo nałożyłam śniegowe spodnie, nie wiem jak Kocia Lady, bo chora biedulka . W domu po powrocie zastałam zapach waleriany , po rozbitych kroplach żołądkowych, które niechcący zostawiłam na stole. :ok: To chyba wszystko , dla mnie skończyło się to dobrze, Agnieszka uważa inaczej, no każdy ma prawo. Fakt, że skoro kot jest wychodzący to jedynym sposobem , żeby go utemperować jest pozbycie go jaj, o czym im wspomniałam, to pomoże jedynie w tym, że będzie wracał do domu, a nie buszował po cudzych balkonach. Dziękuję za uwagę :ryk:
Obrazek

drewa

 
Posty: 122
Od: Śro paź 14, 2009 19:18
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 22:06 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Kiedy w końcu skończą się te mrozy :crying: :conf:

Z naszej gromadki zostały 3 prawdziwie "nasze" kocurki: Strzałka, Edward i Kropek. Reszta przybędzie pewnie jak zrobi się troszkę cieplej. Odwiedza nas też Aktoto. Jest oswojony, ale nieufny, wypasiony i bardzo ładny. Postaram się mu zrobić zdjęcie. A nuż się zgubił?

Zawsze lubiłam zimę, ale teraz... :cry:

Basiczko
jeśli nadal będą takie mrozy to będę mogła skorzystać z ferii i odwiedzić w końcu Ciebie na dyżurku. Kiedy będę mogła?
Obrazek POMÓŻ MU :arrow: Obrazek

Luspa

 
Posty: 2299
Od: Pt sie 29, 2008 20:26
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob sty 23, 2010 22:48 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

plaulinal - tak kombinuję - może jednak tą waszą kotę przykaleroferową ciachnąć i zesterować do piwnicy? Bo czekanie "aż się oswoi" może niestety potrwać...

Beza - cieszę się że Bójka się oddała. Wszystkim musiałam tłumaczyć, że ona jest Bójka nie dlatego, że wszystkich tłucze, tylko dlatego, że się boi 8)
Drewa - jesteś dzielna. Naprawdę respekt jak mawiają ziomale...Super, że sprawa tak profesjonalnie się skończyła. Właśnie dlatego zawsze warto poobserować, popytać. No bo wiadomo - można buchnąc komuś kota... A niestety - pełnojajeczny kocur to nie jest takie hop - siup. Zapach nieziemski i niestety trudny do wywabienia. Więc tylko dla odważnych (lub pozbawionych węchu 8) )Ula wczoraj biedna musiała sterczeć na mrozie bo jako istota nieludzka prosiłam, żeby jeszcze kota poobserwowała, zanim go spakuje.

CO do Ramzesika - cieszę się bardzo, że pani ze sklepu się ulitowała. Była mocno zestresowana stresowaniem swojego kicia (ma już 10 lat) nowym przybyszem - ale prosiłam, żeby nie zakładała z góry, że któryś z kiciów jest bandytą. I jak się nie uda to trudno, ale jak się nie spróbuje to się przecież wiedzieć nie będzie.

1969ak pisze:Widzę, że Agata litościwie milczy i czeka aż się przyznam 8) No dobra - znalazłam wczoraj kota, w chodliwym czarnym kolorze :roll: . Wychodzę z klatki a tam pod samochodem siedzi coś. To ja odruchowo kici, kici a to coś z płaczem leci do mnie, po kilku głaskach włącza motorek. To ja go pod pachę i do samochodu - najpierw pod ogon (dorosły kocur jak ta lala) i w uszy (kopalnia :strach: ). Nie był bardzo chudy, futro grube i błyszczące, było podejrzenie, że czyjś wychodzący ale kto o zdrowych zmysłach w taki mróz wypuszcza kota :?: Okazało się, że to taki przyblokowy kot, który jest dokarmiany przez dozorcę. Teraz siedzi i grzeje dupkę u Ani na Pietraszach :D

Dobra dobra. To nie moje miłosierdzie - tylko młody domaga się karmienia częściej niż koty (o ile to możliwe :roll:) więc co nie usiądę do komputera by napisać CO ZROBIŁAŚ to niestety muszę go ratować przed pożarciem własnej łapki 8)
A tak serio - jak by nie patrzeć - kot czarny czy zielony - najcieplej to by mu nie było dziś w nocy. Więc odmarza sobie radośnie i daje tej radości dość wyrazisty dowód w postaci wycia pod drzwiami piwnicy pod którą warują (i wariują) psy pani Ani.Jednym słowem - sielanka :) Może jak straci co nieco ze swej męskości to będzie mógł się przeprowadzić na pokoje...
Miałam się dziś wybrać do p. Danusi wyprać syfki które hoduje w piwnicy. NIestety - w kuchni zapowietrzył się jej kaloryfer i byłoby im zimno po kąpieli. Więc akcja przełożona - w sumie się cieszę, bo na pytanie "czy bardzo dzikie" pani Danusia powiedziała z wahaniem "no nie gryzą i nie drapią" co w jej skali może oznaczać "dzikie jak dzicz, ale boją się capnąć tresera". 8)
Ania i Krzyś dziś robili za koto - foto - pouczające to bo pani u której byli jakiś miesiąc temu zgłaszała, że "kotek pod blokiem i ona nie może..."Ale jednak wzięła, ugłaskała. I nawet mamusię wzięła (mamusię to nawet Krzyś miał zawieźć dziś na ciach, ale spryciula wlazła pod wannę i śmiała się wszystkim w nos) A kić taki fajny:
Obrazek;Obrazek

Moje koty powoli dochodzą do siebie. Już nie podchodzą do młodego jak do jeża - nie szczypią się przechodząc PO młodym wdeptując w losowo wybrany kawałek. Szczotka jest lepsza od elektronicznej niani - biegnie jak tylko usłyszy jakieś poruszenie (którego ja np nie słyszę...) wsadza tez łapki przez szczebelki i ogólnie jest bardzo przejęta swoją rolą. Odkryła też urok laktatora - siedzi naprzeciwko w oczętami okrągłymi ze zdumienia,ze wymyślono coś ta fajnego. Przecież ona tak uwielbia jak ktoś ją ssa więc prosiłaby o taki malutki koci laktatorek, żeby mogła się porealizować 8)
Obrazek 
:: Pomóż nam informować o 1% - zamieść w swojej stopce banerek - wklej do podpisu poniższy kod ::
Kod: Zaznacz cały
[url=http://kotkowo.pl/jedenprocent][img]http://kotkowo.pl/jedenprocent/kotkowo_jedenprocent.gif[/img][/url]

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie sty 24, 2010 1:13 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

drewa pisze:
bozennak pisze:Kocia Lady
jesteś wspaniałym kotolubem.
Persik, jak podała Basica, odłowiony - może ocaleje, może te guzy to zbite kłaki, które były zmrożone i tak ci się źle wydały. Oby.
Domek styropianowy stoi do wzięcia - może poczekać, nic złego z nim nie dzieje się.
Zdrowiej...

A ja a ja?:) Skoro Kocia Lady vel Agnieszka nie opisała historii to ja pokrótce. Kot a'la pers po 5 pokoleniu czarnot z dużymi oczami , wariat , histeryk i typowy niezależny wydostał się z koszyka szczeliną centymetrową i łaził mi po aucie, więc poprosiłam o pomoc Kocią Ledy by trzymała klatkę na kolanach skoro taki cwaniak. Kot z odznakami odmrożenia swoich klejnotów wykazał u weta swoją mega niezależność i awanturą poustawiał wszystkie trzy z nas. Przeraziłam się, no bo wiecie ja mam w domu hrabiego co się do plebsu nie przyznaje choć z Zaścianek pochodzi, ale histeria to ostatnia z rzeczy jakie bym się po nim spodziewała.... i pomyślałam co ja z nim pocznę: jajeczny, wariat , zasika chałupę , spać nie da. Zaczęłam dzwonić, po klatkę do przetrzymania (nie wiedziałam jeszcze czy w łazience czy w sieni) czekałam na odpowiedzi tak siedząc po wizycie w poczekalni i przyszła sobie pani z jamnikiem, pogaduchy -kluchy i nagle pani wrzasnęła " a skąd ten kot?" a gdzie złapany?" zajrzała i powiedziała to CZORCIK SĄSIADA. Podała adres i wyruszyłyśmy z kotem przez ulicę do właścicieli. Okazało się , że faktycznie, Agnieszkę poniosło, ja chciałam spieprzać, ale na koniec wręczyłam Pani wizytówkę TOZu i poprosiłam o wpłatę 1% w ramach zadośćuczynienia wizyty. Poprosiłam również o jutrzejszą wizytę i zwrócenie uwagi na dłuższe przebywanie czterolatka poza domem , a przede wszystkim kastrację, by nie chodził ludziom po balkonach, oraz adresatkę do obroży i poinformowałam, że mają szczęście po za kilka dni ich kotek nie miał by jajek i zostałby wystawiony do adopcji. Ja na szczęście jajek sobie nie odmroziłam bo nałożyłam śniegowe spodnie, nie wiem jak Kocia Lady, bo chora biedulka . W domu po powrocie zastałam zapach waleriany , po rozbitych kroplach żołądkowych, które niechcący zostawiłam na stole. :ok: To chyba wszystko , dla mnie skończyło się to dobrze, Agnieszka uważa inaczej, no każdy ma prawo. Fakt, że skoro kot jest wychodzący to jedynym sposobem , żeby go utemperować jest pozbycie go jaj, o czym im wspomniałam, to pomoże jedynie w tym, że będzie wracał do domu, a nie buszował po cudzych balkonach. Dziękuję za uwagę :ryk:

no to teraz ja, dziękuję Ewie serdecznie za przybycie i za pomoc, dzięki Basi, a teraz ja dlaczego mnie poniosło: ten kot ponad tydzień siedział w te mrozy na dworze, wiem bo go co noc widziałam dzisiątki razy, dobijał mi się do domu, a jak otwierałam balkon to wiał, myślę też że nocował w którymś z domków moich steropianowych, bo moja kotka tam bardzo węszyła, najedzony też był bo stołówka zawsze w pogotowiu, Drewa widziała, pomimo tak płakał i przeraźliwie jęczał, i to nie była miłosna serenada, tylko wołanie o pomoc, zresztą jak podeszłyśmy z Ewą pod balkon sąsiadów, to żałośnie zawodził, wet stwierdził że ma bolesny brzuszek odmrożone jajka, kłopot z pęcherzem, zresztą strasznie się wyrywał, dobrze że miałam grube rękawice, a potem prawie zasnął w koszyku, i wtedy "podcięta" pani rozpoznała w nim "Czorcika", stwierdziła że wszyscy go znają i dokarmiają, bo za każdym razem ląduje na innej części osiedla...dziwne moich osiedlowych dziadków kocury, także z jajkami, zawsze lądują przed klatką i czekają aż babcia lub dziadek je wpuszczą, a wychodzą codziennie,
ogólnie kot zaniedbany, długa sierść niewyczesana, stąd (dzięki Bogu) te kołtuny, o których myślałam że to jakieś guzy i przepłakałam pół nocy szukając wiadomości w necie, czy to nie rak itd, i po tym jak sąsiad go przegonił, a on dalej wył mi pod oknem, dokładnie do 7 rano, i do tej godziny ani ja ani mama nie mogłyśmy zasnąć...
pukając Drewie drzwi otworzył pan domu, w stanie mocno wskazującym, stwierdził, że kot... wyszedł pół godziny temu... może i tak ale co najmniej tydzień temu....córka zaczęła dziwnie i mętnie się tłumaczyć, że on nie sika w domu, nie ma nawet w domu kuwety, a ponad to on jest kotem podwórkowym, potrafi wyjść na kilka dni, albo znaleźć się na innym osiedlu, więc nikt nie dba o tego biedaka...
i jak mnie już poniosło to powiedziałam tej pani i Bóg mi świadkiem słowa dotrzymam... jeśli jeszcze raz ten kot u mnie się pojawi, to go wezmę do piwnicy, albo moja kadrowa zgodziła się na DT i będzie żył jak kot, a nie jak bezdomniak...
to tyle.... nie wiem co pomyślicie, jak wchodzi w grę dobro zwierzaków to nie jestem miła, tak samo jak poszłam po znalezieniu Sopelki do ludzi na których podwórku zamiaukiwała się na śmierć i powiedziałam, dowiedziawszy się że tam się znęcają nad zwierzętami, że osobiście wezwę straż miejską i słowa dotrzymam.. dziękuję za uwagę...p.s tak się wkurzyłam że do tej pory sprzątałam suszarnię gdzie siedzi moja bezdomna seniorka :kotek:
ObrazekObrazek
Obrazek

Kocia Lady

 
Posty: 8140
Od: Wto sie 18, 2009 22:11
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie sty 24, 2010 8:44 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Zupełnym przypadkiem byłam `świadkiem` rozterek i nerwów KociejLady, dlatego pozwolę sobie co nieco wtrącić.
Jeśli ten pers jest w stanie wskazującym na zaniedbanie, jeśli włóczy się całymi dniami - to ja bym go chociaż wykastrowała. Kot z odłowienia, tydzień poza domem - nikt nie jest wszechwiedzący i nie musi wiedzieć, że kot jest czyjś. A sądząc z opisu, obecni właściciele kota z pewnością go nie wykastrują i za jakiś czas będziecie odławiać śliczne, pół- i długowłose czarne kociaki [tak, jak po tym białym kocurze od rozmnażaczki].
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Nie sty 24, 2010 8:49 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

:ok: :ok: :ok: za akcję :ok: :ok: :ok:
Klara i Filip. Obrazek

Hanulka

Avatar użytkownika
 
Posty: 30313
Od: Pon lip 06, 2009 14:17
Lokalizacja: Łódź

Post » Nie sty 24, 2010 10:45 Re: [Białystok6] prawie zamarznięta Sopelka i "syberyjka" s.55

Kocia Lady- masz zupełną rację, ten kot może nie trafić już pod Twój balkon, tylko w inne miejsce, gdzie nie będzie już takiej osoby co się zainteresuje kotem i przyszłe losy kotka w taka zime wiadome...... Pers domowy i taki skołtuniony, przecież kołtun nie robi sie chhyba w tydzień( Ewa wie na ten temat więcej), tydzień poza domem i nawet nie szukają i to nie pierwszy raz. Mam tez mieszane odczucia podobne jak Ty
Obrazek

MalgorzataJ

 
Posty: 953
Od: Czw sty 08, 2009 8:45

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Majestic-12 [Bot] i 110 gości