Ja tak bardzo bardzo mocno caly czas trzymam kciuki za Bursztynka.
Bo to cierpiąca istota, ale i też z bardziej osobistych powodów.
Szczurcio, który "zrobił miejsce" dla Dżinksa i Majeczki też był czarny ...
A poza tym, jak się starałam o łapki Krówek i męczyłam Berni o testy białaczkowe najpierw dla Dżinsia, a później dla Maji to oba były wożone do weta razem z Bursztynem. Nie mogłam się doczekać wyników i wciąż dzwoniłam, a to o której będzie jechać, a to czy już są wyniki itp. I cały czas gdzieś tam w tle było cierpienie Bursztyna, a ja się czułam wobec niego taka nie na miejscu z tą moją niecierpliwością
Tak, że bardzo, bardzo mocno trzymam za niego kciuki

Piękne zdjęcie Feli, o ile dobrze ją rozpoznałam. W każdym bądź razie piękne zdjęcie
berni pisze:
I jeszcze jedno - moje Króweczki

dzisiaj są ciachane. Wiem już, ze zabiegi przeszły pomyślnie, teraz się wybudzają i będziemy je odbierać koło 17. Dostały też po chipie, gdyby im przyszło kiedyś do głowy próbować ucieczek. Mam nadzieję, że to wszystko będzie się dobrze goić. Mierzyłam Majce ubranko pooperacyjne, jakie miałam w domu, czy aby nie za duże. No i za duże nie jest, ale Maja skakała histerycznie do tyłu na duże wysokości jak oparzona, albo się wiła, robiła przewrotki, wciskała w mało dostępne miejsca itp. No i nie wiem, jak to będzie z jej ranką na brzuszku - jak ją chronić? Kołnierz? Nie wiem, jak zareaguje... A poza tym jest jeszcze jej narzeczony Dżinsio, który może chcieć ją wylizywać.
Ach, same nerwy z tymi dzieckami ...
