Przepraszam za ciszę, ale najpierw choróbsko powaliło mnie skutecznie, a potem musiałam nadrobić zaległości pracowe i kocie.
Skunks

- już wrócił na stare śmieci.

Mama mrożonek - powinna już wrócić, ale karmicielka piętrzy problemy

Ona nie chce jej wypuszczać, z obawy o jej życie. Wymyśliła, ze weźmie ją do siebie. Tyle, ze kocica jest dzikadzika, zestresowana i przerażona - nie wiem czy to nie będzie znęcanie się, poza tym pani chyba trochę wymięka. Na razie nas zwodzi - bo musi zdobyć klatkę (ale ile czasu kot może mieszkać w klatce). Oczywiście najpierw się obraziła, ze nie chcemy jej klatki sprezentować - w ogóle się wg niej nie staramy - nie chcemy pomóc, a mrożonki wydałyśmy do domów (

) "pozbywając się problemu" (sic!). Dostała czas do końca tygodnia, w pn najwyżej kotkę wypuści sie na osiedle.

Skalpelek został złapany w środę, od razu odstawiony do lecznicy, gdzie niestety został uśpiony - przerzuty nowotworowe
Tkanka martwicza na ogonie trzymała się tylko na wąskim pasku skóry przy nasadzie, odsłaniając kość; bardzo duże guzy w odbycie, na siusiaku, w uchu, plus cale ciałko usiane małymi guzkami; łyse łapki z odleżynami. Wg karmicielki "on taki dziwny od wakacji chodził i znikał non stop na 2-3 dni" - w tłumaczeniu: cierpiał przez wiele miesięcy, żył wbrew logice, w okresach pogorszenia dogorywał w piwnicy załatwiając się pod siebie - stąd odleżyny. Karmicielka palcem nie kiwnęła, a teraz ma pretensje, ze zabiłyśmy jej kota, a ona "lubi go karmić". Karolek - cudo miziaste, około roczne. Popłuczyny po rasowcu - ma okrągły i spłaszczony pyszczek (z tego samego miejsca co długowłosy srebrny Księżniczka). Już po kastracji, ciągle nosek zatkany.

Czarne rodzeństwo 5 miesięczne miziaste - w piątek były odrobaczane, bardzo ostrożnie (dawka na 8 tyg kocięta) kocurek znalazł dom następnego dnia i czuje się super, koteczka w poniedziałek miała sterylkę i czuje się bardzo źle

Wczoraj zwymiotowała 15 cm tasiemca. Mimo parafiny nic nie ruszyło, jelita puste, więc zator jest gdzieś wyżej, właśnie jest otwierana. Rokowania bardzo ostrożne

edit: Kinga już po operacji - masy kałowe rozkruszone z zewnątrz, czekamy na wybudzenie z narkozy i efekt lewatywy. stan zapalny jelit będzie się utrzymywał długo.

2 koleżanki Skunksa i Skalpelka - prosto z łapanki (w tajemnicy przed karmicielką) pojechały na zabieg, obie były już w ciąży. Dzikie, do wypuszczenia. Z pobliskiego podwórka koleżanka ma do pilnej adopcji śliczną czarnulkę, niezwykle proludzką, Niestety niedowidzącą i bez łapy, ale kotu to nie przeszkadza


2 kocięta 3,5 miesiąca zamknięte w piwnicy od jesieni (porachunki sąsiedzkie). Do złapania ostatni z miotu i ich matka - w ostatnich dniach ciąży (luty jest, na litość!)

Micia ma dom na 100%
edit: dodałam zdjęcia