Nie, nie bije tasiemca. Zakropliłam advokat, bo chciałam na początek coś co podziałałoby też na ewentualnego świerzba. Helmut przygłuchy, a że w pierwszych dniach był syczący i nie obsługiwalny to zdalnie chociaż chciałam zadziałać na tą ewentualną przyczynę głuchoty. Wetka dała mi do kompletu tabletki na tasiemca, które miałam podać po antybiotykoterapii. Dziś ją zakończyliśmy, to spróbuję. Chociaż wątpliwe czy zeżre. Pewnie jutro polecę po profender. Nie przyszło mi do głowy, że to może być tasiemiec, bo było tego czegoś kilka sztuk. Ale faktycznie, jak poszperałam w pamięci po znanych mi zatasiemczonych kotach, to chyba faktycznie masz rację.
Szylcia i spółka mają na szczęście fajną karmicielkę, która nawet zrobiła otwór do swojej kotłowni i koty wchodzą do środka i grzeją się przy piecu. Uroda nie często spotykana, to prawda. Jakby co, karmicielka chętnie by ją oddała w dobre ręce, mimo że też jest zachwycona jej urodą.
To jeszcze jedna fotka dla cioć:
