a ja przeżyłam własnie horror

,trzesę sie jak galareta i zaraz robie sobie drinka, bo normalnie nie umiem sie uspokoić.
biedny, biedny Zuzek

, to było straszne
przyjechałam do jego DT,domek naprawde w porzadku, zupełnie nie ich wina, ale wiedziałm,ze to cięzki jednak jest kot i szłam tam z nastawieniem,ze musze go zabrać do moony.
Szukalismy, szukalismy...kota ani sladu, a mieszkanko maleńkie.
No i nagle na piecyku kuchennym okazało się, ze jest troche sadzy, a pod sufitem był niezabezpieczony otwór wentylacyjny, taki ja wiem 15na 15 cm.
Wsadziłam tam reke i on tam siedział

, tyłem do mnie, do gory i na dół otwór kominowy
Chwyciłam go za sierść i ogon, wiedziałm ,że jak puszczę to juz po Zuzku-spadnie.
Nie wiem jakim cudem wyciagnęłam go stamtąd, wyskoczył jak z procy, gryząc ,drapiąc.
Wsadzenie do kontenerka byo niemożliwe. ale jakims cudem podłozyłam kontener i szczotka zza lodówki go tam zagoniłam.
Trzęsę sie jak galareta.
Zuzek juz w tapczanie u moony-w osobnym, bezpiecznym pokoju, cały z sadzy.
Co zrobic z tym jego strachem do ludzi.
To domowy kot, od malenkości mieszkał w mieszkaniu, tylko tak sie boi obcych.
Nawet przeszło mi na mysl, że kociarnia, gdzie jest duzo kotów, a ludzi mało byłaby dla jego psychiki lepsza-dopoki nie przestanie sie bać.
ale on nieszczepiony, a szczepienie w takim stresie chyba zły pomysł.
Moja łazienka w moim zwariowanym domu, odpada.
U moony mamy kilka dni, w niedziele wraca syn, pokoj przestanie byc bezpieczny, bedzie otwarty.
mam dość