XS - ja byłam (ale niestety nie zaglądałam wczoraj wieczorem na miau, dlatego nie napisałam) i Magija.
W jedynce:
Mati nr 60
Sis ma rację - przekochany kot. Boi się, właściciel na pewno nie traktował go najlepiej, ale daje się głaskać, widać, że sprawia mu to przyjemność, ma jeszcze zapas ufności mimo strachu i złych doświadczeń. Zero agresji, duży, kochany, do przytulania, do cudownego i szybkiego oswojenia.
Siedzi na wybiegu z czarnym koleżką, wystraszonym i prychającym.
Na szczęscie Mati ma apetyt, ładnie je
Kajka
Kajka (jak dowiedziałam się od dr Kamili jest w schronie już od ok. trzech miesięcy. Wcześnie była w pomieszczeniu koło wetek. Trafiła do schronu z lewą tylną łapką "oskalpowaną" ze skóry aż do połowy. Teraz tylko stópka wymaga jeszcze podgojenia. Aniu CoolCaty spójrz na tę łapinę, dziewczyny nic jej nie dają na tę ranę, a może jednak ?
Kicia jest słodka, miziasta, wyluzowana, cudeńko, w domu zaaklimatyzuje się w trymiga, tylko brać i kochać
Lusia nr 6
przy nas pani Asia przyniosła tą kiteńkę - wystraszone biedactwo, przywieźli ją sąsiedzi, po zmarłej osobie. Razem z reklamówką z dwiema dużymi napoczętmi torbami suchego jedzenia. Prosto z ciepłego domu, z czyichś kolan, teraz niczyja, nikomu niepotrzebna, sama na świecie jak palec

Płakała zrozpaczona i przerażona, aż pękało nam serce
Madzia wzięła ją na ręce, ponosiła, posadziła na kolanach, wytuliła, opowiedziała jak tu jest, wszystko jej wytłumaczyła, przykryła narzutką, pod którą maleńka się schowała. Szybko potrzebny domek.
W szafie:
Bambi
Bambi jest śliczna, aż zatyka, tylko głaskać, głaskać, głaskać i podziwiać i piać z zachwytu

. Widać, że przyzwyczajona do zachwytów, bo nasze popiskiwania przyjmowała jak coś normalnego

Jak widać uroda nie pomogła - komuś i tak się znudziła, ale liczę, że zakocha się ktoś, kto doceni też ten słodki charakter.
Ufna, miła, kochana. No i z grzybem łokropniastym, ale felisvac nie takie grzyby kasuje
Foxy bez numerka
Foxy to dzisiejszy "nabytek". Niestety, przyniesiono ją, gdy my byłyśmy w szpitaliku, nic nie wiem więcej. Mała jest prześliczna, czarna z rudymi plamkami, chyba młodziutka, przytula się, mruczy, cudo.
w dwójce:
kocio bardzo podobny do Alika - nazwałyśmy go roboczo Alik Drugi. Ma podobno ok. 10-ciu miesięcy, wystraszone biedactwo, ale chociaż ładnie je. Mięsko wcinał z apetytem. Może będą z niego ludzie, zobaczymy.
boks nr 3:
Trójka to tradycyjnie schronienie strachulcow i boidoopców
Wśród nich Denis, piękny kocurek o mądrym spojrzeniu, jak z innej bajki. Ta inna bajka to po prostu dom, gdzie już nie ma dla niego miejsca

może nabierze zaufania, liczę na to. Zachwyciłyśmy się nim z Madzią.
Denis nr 43
Jędruś nr 25
Jędruś po jakimś czasie spędzonym w schronie nabrał odwagi i dał się w końcu pogłaskać. Ostrożny, niepewny, uważnie wsłuchiwał się w moje opowieści, gotowy w każdej chwili by dać nogę. Jednak został, dał sobie nawet wyczyścić zaropiałe oczko i nosia, chociaż bez zachwytu

Będą z niego ludzie. Potrzeba mu tylko czasu i czułości. Aniu CoolCaty Jędruś jest zakatarzony, nie chciałam sama go wtryniać do szpitalika, bo nie wiedziałam do kogo go dookoptować, ale rozmawiałam z Jolą (niestety już po wyjściu ze schroniska), mówiła, żeby go dać do klatki z marmurkiem i coś mu podać tj. antybiotyk. Pamiętaj o nim, dobrze ?
Szpitalik:
W szpitaliku większość jako tako, niestety kilka kotów wygląda TRAGICZNIE
Nina
Ninka jest zagilona straszliwie, nie je, dr Kamila podała jej kroplówkę, Magija wyczyściła jej zaropiałe oczy i pysio. Jak trzymałam małą gdy Kamila zakładała jej wenflon to czułam jak całe płuca aż "grają"

Antybiotyki nie działają, mała dostaje cefalosporynę, zobaczymy. Nie jest dobrze

Dom, dom i jeszcze raz dom potrzebny
Marmurek
Chudziutki, nie je, oczy jak u odwodnionego kota. Ania, obejrzyj go.
Tak się tuli, garnie do człowieka, serce pęka

Doooomu
A w ostatniej klatce w szpitaliku znalazłam horror

nogi mi się ugięły
KillBill
i jej towarzyszka, nazwałam ją Kinga
Powinnam była chociaż umyć te biedne pysie, ale zabrakło mi odwagi

KillBill nie cieszy się najlepszą opinią, jej towarzyszka to chyba też nie z tych milusińskich - stchórzyłam, mimo że żadna z koteczek nie przejawiała jakichś złowrogich zamiarów, a wprost przeciwnie

patrzyły na mnie dwie biedne cierpiące istoty, KillBill płakała, prosząc o pomoc, a ja stałam jak ten kołek i nic nie zrobiłam

niech to szlag
ech...
do domu poszedł jeden maluch, w sumie został tylko jeden, reszta już w swoich domach.
i byli jacyś ludzie, którzy "chcieli adoptować kota albo psa". Na szczęście wzięli psa. "Na szczęście" bo wyglądali na takich, co nie zasługują na kota, a pies może będzie miał u nich dobrze.
Edit: kilka razy poprawiałam źle powstawiane zdjęcia