Dropsio jako się rzekło bywał ostatnio na wywczasach czyli spędzał: Wielką Majówkę, długi weekend z okazji Bożego Ciała oraz kilka dni w ubiegłym tygodniu w pięknym powiecie opoczyńskim wizytując rodziców TŻ-a w ich letnim domu.
Każdorazowo po przyjeździe na miejsce Dropsio najpierw odsypiał trudy podróży ...
... po drzemce i stosownym posiłku wychodził na próg rzucić okiem gospodarza na obejście ...
dla lepszej kontroli terenu obserwacje prowadził również z wysokości okna ...
... i drzewa:
sprawdziwszy dokładnie stan posiadłości mógł spokojnie zająć się zasłużonym odpoczynkiem i rozmyślaniami na zielonej trawce ...
któregoś pięknego wieczoru spokój zakłóciło pojawienie się jakiegoś nieproszonego gościa zza płotu ...gość był nieproszony, ale solidnie wygłodzony, więc dostał i on kolację ...
Dropsio, jako kotek grzecznie wychowany starał się z wszystkich sił sprostać roli gospodarza zagajając uprzejmie ...
po kilku nieśmiałych posykiwaniach nowoprzybyły stwierdził, że Gruby jest spoko i następne wizyty upływały w pełnym poszanowaniu. A było ci tych wizyt bez liku

. Młodzieniec meldował się już od bladego świtem i cierpliwie czekał na otwarcie się drzwi i pojawienie się tych
Dużych od Grubego, bo szybko wyczuł, że każda jego zbolała minka wywołuje reakcję: "O matko, ty bidoczku głodny, już Ci niosę śniadanko (obiadek, kolację etc.)"

Młody (zwany przez TŻ-a Sznurówą, z racji jego chuderlawej postury) to mieszkaniec sąsiedniej posesji, niezamieszkałej na stałe. Jest tam drewniany dom po starowince, która zmarła w ubiegłym roku, jakieś zabudowania i zaglądający od czasu do czasu krewni typu piąta woda po kisielu. Zrobili zagrodę dla kilku kaczek, które przychodzą karmić i tyle. Nie wygląda na to, żeby Sznurówkę i mieszkającego tam drugiego, czarnego kocurka ktoś specjalnie mocno dokarmiał
. Przecież pożytku z niego, jak choćby z gęsi nie będzie, to i po co ?
. Aczkolwiek czarny wygląda dużo lepiej - może potrafi sobie jakąś mysz upolować, albo co ? Dopóki są rodzice TŻ-a czyli do jesieni to kocio coś tam zawsze dostanie (nie licząc mega wypasionych wyżerek podczas naszego pobytu), ale potem ... Na chudziutkim wikcie swoich opiekunów (?) lekko mu nie będzie.A tymczasem w Łodzi, podczas naszej nieobecności reszta towarzystwa oddawała się jak zwykle swym ulubionym zajęciom ... 