PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto sie 19, 2014 22:36 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Czytając parokrotnie o tej chorobie, rozumiem, że muszę w ewentualnym leczeniu kotka wdrożyć antybiotyk, coś na wzmocnienie odporności, surowicę. Ale muszę mieć uwagę na szczepionkę - przecież antybiotyk zniweluje jej działanie.(?)
Jutro spytam się mojego weterynarza czy jest możliwość sporządzenia u niego surowicy (czy nawet transfuzji). Jeśli nie - to chyba znalazłam, dzięki temu forum, lecznicę, sporo oddaloną, ale gdzie wykonuje się tego typu leczenie. Jeśli i tam nie to przedzwonię do innych miejscowości. (mieszkam na Dolnym Śląsku)
Tylko kiedy zacząć działać? Już teraz czy kiedy będą objawy - ale wtedy będzie już za późno. Najgorsze jest to, że nie zrobiliśmy badań Maleństwu...i nie wiemy czy to było faktycznie pp. Drugi maluszek jak na razie jest zupełnie normalny, ale nie chcę czekać.


Anno, zadzwoń może do swojego weterynarza. U ludzi, w zależności od leków, przyjmuje się natychmiast zapomnianą dawkę lub pomija.

nanowo

 
Posty: 6
Od: Wto sie 19, 2014 17:31

Post » Śro sie 20, 2014 0:12 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

nanowo pisze:Czytając parokrotnie o tej chorobie, rozumiem, że muszę w ewentualnym leczeniu kotka wdrożyć antybiotyk, coś na wzmocnienie odporności, surowicę. Ale muszę mieć uwagę na szczepionkę - przecież antybiotyk zniweluje jej działanie.(?)
Jutro spytam się mojego weterynarza czy jest możliwość sporządzenia u niego surowicy (czy nawet transfuzji). Jeśli nie - to chyba znalazłam, dzięki temu forum, lecznicę, sporo oddaloną, ale gdzie wykonuje się tego typu leczenie. Jeśli i tam nie to przedzwonię do innych miejscowości. (mieszkam na Dolnym Śląsku)
Tylko kiedy zacząć działać? Już teraz czy kiedy będą objawy - ale wtedy będzie już za późno. Najgorsze jest to, że nie zrobiliśmy badań Maleństwu...i nie wiemy czy to było faktycznie pp. Drugi maluszek jak na razie jest zupełnie normalny, ale nie chcę czekać.



1. Jak masz możliwość - podaj kociakowi surowicę. Jak najszybciej. To się daje jednorazowo. Nie zaszkodzi mu, a jeśli to była panleukopenia to pomoże. Ta surowica nieco się kłóci ze szczepionką, tzn. osłabi jej działanie (organizm dostanie gotowe przeciwciała więc nie będzie miał potrzeby produkować własnych), dlatego należy traktować jakby tego pierwszego szczepienia nie było: jeśli kociak nie zachoruje - za około 3 tygodnie zaszczep go znów i potem po 3-4 tygodniach powtórz.

2. Jeśli kot zachoruje to antybiotyk jest absolutnie niezbędny, i to silny, najlepiej dożylny (masz wypisane na pierwszej stronie wątku).
Obrazek

jopop

 
Posty: 19154
Od: Pt maja 20, 2005 20:05
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sie 24, 2014 22:00 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

U nas rowniez pp, czytajac watki dotyczace tej choroby wlos na glowie sie jezy.. na przemian trace nadzieje i ja odzyskuje.. dzis minal 6 dzien, wczoraj kociak dostał surowice. Trzymajcie kciuki za moje malenstwo. Ciagle wierze ze koty chorwackie ( to miejsce z ktorego pochodzi Leo), maja wieksza odpornosc i chec walki..

ewa46k

Avatar użytkownika
 
Posty: 15
Od: Pt sie 01, 2014 21:17

Post » Nie sie 24, 2014 23:25 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

PROSZĘ O POMOC W IMIENIU MOJEJ KOTKI KLEOPATRY- BYDGOSZCZ
Potrzebna odrobina kociej krwi do transfuzji.
Pilnie poszukuję kota/kotki który przebył chorobę panleukopenię (kocia nosówka, tyfus koci) lub jest regularnie szczepiony na tę chorobę zakaźną.
Surowica jest jedyną szansą na uratowanie mojej Lemonki.
Pobranie krwi odbędzie się w Klinice Weterynaryjnej Centrum na ul. Bełzy w Bydgoszczy
Stan KLEO pogarsza się z godziny na godzinę.
Bardzo proszę o pomoc
Proszę o kontakt na pv lub pod nr tel: 503 822 021

ola.lemon

 
Posty: 3
Od: Nie sie 24, 2014 23:12

Post » Pon sie 25, 2014 17:19 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Witajcie, wiem ze wiekszosc z Was ma duze.. ( pewnie niektorzy nawet za duze) doswiadczenie w zwiazku z ta choroba.. Moj kociak Leo choruje dzis 7 dzien.. nie wymiotuje od 3 dni, dzis zrobil pierwsza normalna kupe.. ale wciaz nie je i jest słabiutki.. karmimy go wciaz strzykawka, convalescencem w proszku i mokra karma, popija wszystko siemieniem lnianym.. dodatkowo kroplowki, i kazdego dnia wizyta u weta na zastrzyki.. powiedzcie prosze, czy sadzicie ze objawy powoli ustepuja? Czy jezeli jest tak nieznaczna poprawa to znaczy, ze bd juz tylko lepiej.. ? Chce wierzyc, ze tak..

ewa46k

Avatar użytkownika
 
Posty: 15
Od: Pt sie 01, 2014 21:17

Post » Pon wrz 15, 2014 21:14 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Olu i Ewo jak wasze kotki?

nanowo

 
Posty: 6
Od: Wto sie 19, 2014 17:31

Post » Pon wrz 22, 2014 15:44 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Witajcie,
Niestety i ja się dołączam do wątku :(

W ubiegłą sobotę z okolicznej lecznicy zaadoptowałam małą kociczkę - Natalkę. Pierwszego dnia zwymiotowała. Potem przez 3 dni nie jadła. (w momencie jej odbioru z lecznicy test z kupy był negatywny).
Weterynarz po konsultacji z nami raczej to spędził na tęsknotę za bratem zostawionym w lecznicy - brat też gorzej jadł. W poniedziałek więc "dokociłam bratem".
Co dziwne - brat bardzo się ucieszył jak ją zobaczył, lizał ją, biegał za nią - a ona "foch". Lekarz uznał, że być może jego zapach już jej nie odpowiada ale po kilku godzinach zaczęli razem siadać....a ona po prostu odżyła. I zjadła! I od tej pory była w świetnej formie. Jednak na drugi dzień brat miał dołek - to samo - wymioty i niejedzenie. Wszyscy uznaliśmy, że to stres i wyjdzie z tego, jak ona (dodam tylko, że jak ona nie jadła te 3 dni to jeździłam z nią na kroplówki i testy z kupy były negatywne, morfologii nie robili).
Natomiast on (Leon)wymiotował inaczej - bardziej żółto. Zaczął wisieć nad miską, leżeć na mostku. Ona już wtedy też zrobiła rzadką kupę. Od razu pojechałam z nim znów i tym razem test wyszedł u niego pozytywny. U niej nadal negatywny. To była środa 17.09.2014. Tego samego dnia udało się pozyskać surowicę z uzdrowieńca (weterynarki kot akurat miesiąc temu chorował). Odwirowało się niestety tylko 3ml - dali 1,5ml jemu i jej. Ona objawów żadnych nie prezentowała. Leon mimo antybiotyków, kroplówek i surowicy umarł na drugi dzień nad ranem, w czwartek 18go. On w momencie pojechania do weta, w tę środę (to u nas był 2 dzień objawów ale coś w lecznicy już musiało się dziać) miał już 36,3st :(

Ona od "ozdrowienia" po przyjęciu brata, czyli od poniedziałku wieczorem nie prezentowała objawów. Minęła jej biegunka. Jadła jak dzika (też niepokojące) i kupska robiła jak granaty. Lekarze sądzili, że może ona jednak przechorowała cudem lekką postać między sobotą a poniedziałkiem. Dopiero w sobotę (tą ostatnią, 3 dni po śmierci brata) wieczorem wydała mi się spokojniejsza (ale też opłakiwała brata) ale na wszelki wypadek w niedzielę rano już z nią pojechałam (oprócz niechęci do jedzenia od niedzieli z rana nic jej nie było). U wet dostała 40st, po paru minutach 42st (strasznie ją telepało). Na szczęście od razu dało się zbić. W kupie już był wirus, praweie brak leukocytów i granulocytów. Biochemia w porządku. Dostała antybiotyki (amoxycylinę, metronidazol, "schabowego w kroplówce" - Duphalite.). Cały dzień była w miarę stabilna - temp między 38.00-38,3. Nie je, trochę pije. Dostawała odrobinę RC Convalescence strzykawką co 2-3godziny. Widać było, że walczy (jednak dostałą surowicę przed objawami) choć była osowiała. O 20.00 kroplówka z soli fizj i Duphalite. W nocy spałam z nią. O 2.00 skoczyła gorączka. Zwymiotowałą i zrobiłą rzadszą ale nie rzadką kupę. Pognałam z nią do lecznicy. Zbijaliśmy do 3.45 bo tym razem było ciągle prawie 40st. Nad ranem znów podali antybiotyki te co powinna dostać o 8.00 rano (nie dawali już kroplówki - nie chcieli bo nie była odwodniona a od ostatniej minęło parę godzin - nawet dziś rano nie była bo dawałam w nocy po parę ml tego RC Convalescence). Dziś o 11.00 dostała dożylnie Duphalite - akurat była ta pani dr od której kota braliśmy surowicę. U niej się udało - to był MainCoon półroczny, przyniosła chorobę z lecznicy. Tylko, że już ciut chłodniejsza była w domu rano (37,00) i dogrzałam od razu - w lecznicy miała 37,7 i tak mniej więcej to się utrzymywało. Dogrzewamy cały czas. Nie je, nie pije - choć wychłeptała RC Conva trochę sama z miski. Wymioty i biegunka nie wracają. Dziś rano była w lepszym stanie niż wieczorem - śpi głównie ale sporo już nie na brzuszku. Mruczy. Kompletnie nie daje się odłożyć (chcieli ją zostawić w lecznicy ale się nie zgodziłam, jestem z nią w domu non-stop). Kazali przyjechać na kroplówkę dopiero jutro rano razem a kolejną dawką antybiotykó ale nie wiem czy nie za długo 24h. Wet twierdzi, że jak nie jest odwodniona, stan się nie pogorszy, nie będzie wymiotów czy biegunki i jak pochłeptała jeszcze RC ale wmuszę strzykawką ciut nie za dużo - to zeby nie stresować jej. Chyba, że się pogorszy...
Dają jej szanse ze względu na tę surowicę przed objawami ale to dopiero w sumie 2 dzień (zaliczyłabym 3 biorąc jej wieczorną apatię pod uwagę) więc nic pewnego...ech...żeby się udało!

Malwes

 
Posty: 11
Od: Pon wrz 22, 2014 15:22

Post » Wto wrz 23, 2014 12:09 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Niestety nie udało się. Było już dużo lepiej, ale ubiegłej nocy załamanie i pomimo walki razem z kliniką - odeszła Malutka dziś ok 11.00 :(

Malwes

 
Posty: 11
Od: Pon wrz 22, 2014 15:22

Post » Wto wrz 23, 2014 12:28 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Malwes pisze:Niestety nie udało się. Było już dużo lepiej, ale ubiegłej nocy załamanie i pomimo walki razem z kliniką - odeszła Malutka dziś ok 11.00 :(

[*]
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55998
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Wto wrz 23, 2014 12:31 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Malwes pisze:Niestety nie udało się. Było już dużo lepiej, ale ubiegłej nocy załamanie i pomimo walki razem z kliniką - odeszła Malutka dziś ok 11.00 :(


Malutka[*]
Bardzo Wam współczuję. :(
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto wrz 23, 2014 15:04 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Ja od siebie mogę dodać do całego wątku tylko takie wnioski:
- 1,5ml surowicy od ozdrowieńca, nawet podane przed objawami - nie wystarczyło dla 3 miesięcznej Natalki (ok 300g ważyła). Nie wiem czy jakby to była pełna niepodzielona dawka 3ml czy nawet więcej to by pomogło.
- bardzo ważna jest czujność - u niej zawrotnie skakała temperatura - czasem 15 min wystarczało aby z 39st zrobiło się 42st - obserwacja kota bardzo pozwala wyczuć, że coś jest nie tak. U niej, mimo, że znałam ją krótko, jej zwyczaje mnie zaniepokoiły, już widziałam, że jak nie woła rano o miskę i pod kołdrą u nas nie szarpie troczków od pidżamy to coś jest nie tak
- cholerne choróbsko "oszukuje". Ona była w bardzo dobrej formie przez pierwsze dni choroby - mimo gorączki była bardzo stabilna, nawet radosna - nie wiem zupełnie, co się wydarzyło, że nagle taki odwrót był
- wiem, że tego nie da się zmienić - ale lecznice, które zmagają się z pp (a nieukrywajmy, nie przyznają się, ale zmagają się prawie wszystkie) przy małych kociakach powinny odwrócić procedurę - jak tylko jest ryzyko podać może choćby parwoglobulinę psią, najpierw zaszczepić a potem odrobaczać...no i idealnie by było, wyadoptowywać kotki do domów z dziećmi po jakimkolwiek zwiększeniu pewności, że zwięrzęta są zdrowe - choć nie wiem jak to osiągnąć (nasza lecznica testuje ale to i tak nie powie przecież, że coś się kluje). W ogóle chyba do domów z dziećmi skądkolwiek powinny iść kotki szczepione - mój 5 latek jakoś przeżył (jeszcze nie wie o Natalce) ale starszy przeżył okropnie. Całe szczęście, że ostatnie chwile Natalii były w lecznicy bo dziś chciał zostać z nią ale jakby widział, jak ona się męczyła i cierpiała...straszne doświadczenie dla dorosłego a dla dziecka to już w ogóle. Leon umarł w nocy, więc dzieci spały. Prawie 11 latka ciężko izolować, jak chce pomóc, wiele rozumie - mnie intuicja kazała jechać z nią do lecznicy
- ogromny szacunek dla lecznicy - nie wiem czy im coś można zarzucić czy nie, czy każdy zrobił co mógł i czy dobrze - nie ma znaczenia. Wzięli na siebie odpowiedzialność i koszty leczenia a to już dużo. I dużo wsparcia udzielali. Nawet sam fakt, że surowica była od kotka jednej z pań weterynarz...nie każdy by dał kłóć własnego kota, zwłaszcza tylko miesiąc po chorobie. No i lekarze sporo wiedzieli o tym - o surowicach, przetaczeniu krwi itp...testach, wiedzieli też, że brak granulocytów w morfologii też już coś mówi, nie tylko leukocyty

Natomiast co do Natalii - ja mam wrażenie, że ją wykończył stan jelit i to bym powiedziała, żeby nalegać na OSŁONOWE leczenie ile tylko się da. Ona nie miała długo wymiotów ani biegunki (dostawała też leki przeciw) ale jednak to ją zabiło wg mnie. Ona w noc przed śmiercią malutką kupkę popuściła z czymś, co jak robak wyglądało (taki "tasiemiec" z filmów - główka i ogonek). A w klinice się okazało, że to..."kosmyk/zwłóknienia/kawałeczki jelit :(((((" - to jaki to rany tam musiały być. Wobec tego rozważyłabym jeszcze raz dokładnie temat podejścia do karmienia - ciągle lekarze dwie teorie podają - nie karmić nic, karmić choć trochę strzykawką RC Convalescence Instant po parę ml co parę godzin. Ja bym chyba jednak obstawiała tylko karmienie dożylne - i osłonę dla jelit od samego początku.

I ważne, żeby weterynarze trochę czasem pomagali dogrzać kotka - ja raz trafiłam na zmianę, gdzie lekarz praktycznie by nas wypuścił z 35m8 na dwór do zimnego auta (mimo posiadania termoforu). Ja wiedziałam, że ona nie dojedzie do domu i poprosiłam o poduszkę elektryczną i dość szybko wróciło do 38st. Tak niewiele czasem potrzeba aby ustabilizować stan.

Ale na wszystkich lekarzy trafiłam wspaniałych - robili co mogli. Cały czas się waham, czy faktycznie ona już też była zarażona, czy zamiast brata i życia (odżyła jak go dowiozłam) przywiozłam jej wyrok...ale nie chcę się łamać. Wiem, że kontakt z wirusem dla malucha to praktycznie 100% zarażenia. Lecznica bardzo mnie wspierała, mówili, że kotki musiały się zarazić u nich (choć nie do końca bo znalezione były przez dzieci w szkole) - w każdym razie tłumaczyli, żebym sobie nic nie zarzucała. Też bardzo przytomnie ostrzegali przed adopcją drugiego kotka (ja to wiedziałam, ale przecież nie musiałam - więc zadbali o uświadomienie) - żeby wziąć ewentualnie kotki zaszczepione min po 2 szczepieniach i minimum półroczne - choć ja i tak się boję i chyba juz nigdy się nie zdecyduję, choć starszy syn bardzo nad tym ubolewa. Muszę to przemyśleć z rodziną.
Co jeszcze...bardzo podzielone zdania odnośnie separacji jak są dwa zwierzęta - ja jednak skłaniam się ku teorii, że nie ma sensu (wiem, że teoretycznie "nadkażamy" na okrągło) ale przemawia do mnie argument, że organizm i tak ma pewne "maksimum" wirusa i że wirus namnaża się w krwi a potem w jelitach/szpiku i nic to nie zmieni ile jest w otoczeniu. Natomiast moje zwierzęta bardzo się wspierały - mam w oczach do dziś obraz jego, jak poszedł umierać do siostry i odszedł wtulony w nią i jak ona się nim opiekowała - nawet na nas fukała malutka, żeby go bronić bo nie była pewna, co chcemy zrobić. Ona "odżyła" po jego powrocie i odseparowanie ich tylko moim zdaniem przyspieszyłoby śmierć każdego bo przeżyłyby to psychicznie strasznie. Choć pewnie da się poznać po kotach jaka ich jest relacja. Ale taka prawda - jak były za sobą dwa nieszczepione koty, już musiały się zarażać zanim były objawy widoczne, a przecież spały razem, myły się razem, korzystały z jednej kuwety...to potem oddzielenie nic nie zmieni - siadały razem na meblach, wycierały się w pościele, ściany, tapety, dywany. No nie wiem, nie upieram się - ale do mnie trafia to, że w takiej sytuacji sensu nie ma sensu rozdzielać kotków.
Wyników badań Natki nie mam - jeśli trzeba to poproszę, jeśli Wam statystycznie potrzebne.
Bardzo nam źle...cały czas mam w oczach jej błagalne spojrzenia. Ich obojga radość, małe czarne uszy i ciepłe wąsate noski. Były takie przyjazne, ciągle łaknące ciepła człowieka - i takie czyste - tak biedne szły do tej kuwety do kiedy mogły się choć czołgać, żeby nie brudzić dokoła siebie.
Straszny pech, że dzieci musiały tak trafić - nacieszyć się chwilę i patrzeć na coś tak potwornego. Życzyłabym sobie wróżki, która w stu procentach powie, czy się uda czy nie - i jeśli na 100% nie, to usypiać zwierzęta oszczędzając im tak potwornych cierpień. Ale wiem, że wróżki nie ma a nadzieja zawsze umiera ostatnia.

Malwes

 
Posty: 11
Od: Pon wrz 22, 2014 15:22

Post » Wto wrz 23, 2014 16:50 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Malwes, wiecie że musicie teraz wydezynfekować całe mieszkanie (najlepiej Virkonem) i przez pół roku nie możecie wziać nieszczepionego podwójnie kota? Bo mogłoby dojść do powtórki... :(
“To co robimy dla nas, umiera wraz z nami. To co robimy dla innych i dla świata zostaje po nas i jest nieśmiertelne.” -A. Pine
nasz wątek: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=159694

Alienor

Avatar użytkownika
 
Posty: 24277
Od: Pt mar 19, 2010 14:48

Post » Wto wrz 23, 2014 19:08 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Tak Alienor - tak jak pisałam, wszystko wiemy. Z lektury forum i od naszych weterynarzy. Swoją drogą z tych badań co cytowane wynika, że Vircon zupełnie nie jest groźny na parwowirusa kociego, jedynie dla psiego (mimo podobieństw). Na koci działa Vircon -S ale w PL go nie ma (choć w lecznicy na 90% mieli właśnie Vircon S). Wszystko co dało się uprać - uprane w 60st> na cyklach ponad godzinnych. To co można wymyć - wymyte Domestosem. Zwierzątka zutylizowała klinika. Natomiast nie ma się co łudzić - to paskudztwo do roku infekuje, nie wymraża się i jedyne co można, to kotek starszy, po pełnym cyklu szczepień i bez żadnych chorób/innych przyczyn do spadku odporności (czyli odpchlony, odrobaczony, przebadany). Ale ja nie wiem czy chcę drugi raz mimo wszystko tak się trząść o zwierzę.

Malwes

 
Posty: 11
Od: Pon wrz 22, 2014 15:22

Post » Śro wrz 24, 2014 6:23 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Strasznie mi przykro .Biedna mała .300 wagi to bardzo, strasznie mało jak dla 3-miesięcznego kota .Jak ona miała walczyć ?Takie koty ważą już ok 2 kg.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 55998
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 12 >>

Post » Śro wrz 24, 2014 7:16 Re: PANLEUKOPENIA - jeśli ją zlekceważysz Twój kot umrze

Cześć Wszystkim.

Na forum to mój pierwszy post niestety ale akurat w tym temacie.


We czwartek w 18.09 odebrałem kociaka ze schroniska ok 8tygodniowy, do dnia wczorajszego (rana) wszystko było okey. Kot bawił się, zaczepiał nas w domu, wskakiwał na kanapy, no ewidentnie przez te kilka dni przywiązał się do nas. Ciągle spędzał czas z nami i przy nas. Wczoraj po powrocie z pracy zaczęliśmy obserwować niepokojące zachowanie kociaka. Siedział sam, nie chciał się w ogóle bawić, nic praktycznie od rana nie zjadł. Był ospały, osowiały jak nie kot srzed kilku dni. Decyzja - jedziemy do Kory (wet całodobowy w bydg, było koło 20:00 godziny) po wejściu do doktora i poinformowaniu Go, że kot jest zabrany sprzed kilku dni ze schroniska od razu padła propozycja z Jego strony o zrobieniu testu na wirus panleukopenii. Kilka minut i wynik pozytywny. (Jeszcze w takim stanie nie widziałem swojej narzeczonej, dramat, płacz.. ) Kilka kolejnych badań i informacja od doktora była taka, że kot nie ma praktycznie większych szans na przeżycie. Padła informacja, że możemy walczyć o Jego życie przetaczając krew od innego kota ale nie mamy znajomych z kotami nie wiedzieliśmy co zrobić, nie chcieliśmy aby młody cierpiał i męczył się. Zapadła ta decyzja i niestety po kilku dniach radości nie mamy już Kociaka.

Szczerze to nie wiem co się dzieje w tym schronisku, z tego co mówił lekarz to trafia do niego ok 40 kotów w roku właśnie z Bdg schroniska w takim stanie gdzie nie da się już nic zrobić. Dzisiaj do nich dzwonię, żeby sprawdzili kociaki, które były z naszym w tej samej klatce (jest film na facebooku sprzed ok.1.5tyg, kociaków jest chyba na nim 5-6)

Nie wiem jak mamy teraz postępować. Mimo tej dramatycznej sytuacji chcielibyśmy jednak mieć w domu małego Kociaka. Co teraz, bo lekarz mówił, że wirus PP może 'przebywać' w domu przez najbliższe pół roku. Możemy wziąć w to miejsce Kotka ale musi być zaszczepiony przeciwko PP czy w ogóle nie ma opcji żeby kot pojawił się w naszym mieszkaniu? Co myślicie z doświadczenia może poradzić, jak się zachować?


Pozdrawiam.


P.S. nie mam już zamiaru brać kotka ze schroniska, nie wiem czy po drugiej takiej akcji moja Narzeczona by to przeżyła. Tak więc koniecznie musi być to zdrowy kociak - ale jak to zweryfikować?

mygumas

 
Posty: 12
Od: Śro wrz 24, 2014 7:13

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Beanie, Blue, CatnipAnia i 68 gości