Trochę może opowiem jak
problem grzybicy skończył się (oby! tfu tfu!) u nas.
Tymczasujemy i siebie koty schroniskowe aż do momentu znalezienia im stałego domu. Pojawiały się u nas różne choroby, ale przeważnie lżejsze.
Niestety w grudniu, po miesiącu pobytu u nas u Loli objawiła się grzybica. Na początku nie wiedzieliśmy co to, ale wystarczyło kilka przeczytanych wątków, żeby mieć podejrzenia.
w tym momencie było nas
2 koty, pies i my (czyli 2 człowieki). Oczywiście po przeczytaniu tych wszystkich opisów jakie to straszne i zaraźliwe wpadłam w panikę, że zaraz wszyscy się zarazimy, ale Pani Weterynarz zaskoczyła nas swoim spokojem

Co prawda kazała wyizolować Lolę w miarę możliwości, ale nie podała żadnych leków póki nie przyjdą wyniki badania zeskrobiny. Na co ja się oczywiście oburzyłam, że jak to, bo na forum piszą inaczej

TŻ mnie ustawił, żebyśmy dali szansę Pani Doktor
Izolacja: Lola zamknięta w osobnym pokoju (TŻ-owym

), jak ktoś wchodzi do niej na chwilę to zmienia obuwie (kapcie czy co tam;)), jak na dłużej i się z nią miziać, to zmiana całego ubrania na inne, mycie rąk manusanem (jedyny środek zabijąjący grzyby - apteka, 18 zł). Wszystko na czym leży kot zakryte kocami i narzutami itp. pranymi razem z izolatkowymi ciuchami co kilka dni w 90 stopniach (część zmieniła swoje rozmiary:P) i nie wiem czy robiłam dobrze, ale wlewałam do prania trochę manusanu

częste wietrzenie mroźnym powietrzem, sprzątanie i mycie rozcieńczonym domestosem (taki, który ma uwagę, że zabija beztlentowce i grzyby) - zapach paskudny. Po tym domestosie przecierałam jeszcze wodą i mocno wietrzyłam, żeby nie zaszkodziło kotu. Częste odkurzanie pełną mocą odkurzacza (podobno wyciąga trochę zarodników).
Reszta mieszkania - porządnie odkurzana, myta domestosem i często wietrzona.
Wyniki: czekaliśmy ponad 3 tygodnie; potwierdziły podejrzenia
microsporum canis;
ja oczywiście znów w panikę, że się zwierzaki pozarażają, szczególnie, że druga kotka taka słabinka przyszła; Pani doktor na to, że przez miesiąc 1/4 tab. ketokonazolu i 1/2 tab. hepatilu. A ja, że jak to? tak bez kąpania i smarowania i w ogóle że chyba nie wie co robi - oczywiście zapytałam delikatnie;P Vet wyjaśniła mi, że nie poleca działania na kota dublującymi się substancjami od zewnątrz i wewnątrz, bo to i tak duże obciążenie organizmu. Grzybica atakuje w obniżonej odporności a kotu obniża się odporność przy stresie, więc kąpanie to zły pomysł...
Dawałam jej też ( i pozostałym zwierzakom) trochę rutinacolu na odporność i omega-3 kocie na sierść.
I tak czekaliśmy te 30 dni. Lola w izolacji miała ciągłą ruję (to inny temat, nieciachnięta przyszła ze schronu) i generalnie pod koniec było już mi jej strasznie żal. Wyczekiwałam tej kontroli po 30 dniach jak nie wiem co. I było dobrze -
żadnych objawów grzybicy, zarośnięte wszystko pięknie
W międzyczasie coś zrobiło się na łapie psu, ale okazało się być ropniem. Na wszelki wypadek wykąpałam psiaka w nizoralu ;P
Lola dostaje teraz tabletki 2 razy w tygodniu (pulsacyjnie czy coś), żeby uchronić się przed nawrotem, ale nie jest już izolowana.
Bilnas: miesiąc izolacji, koszt badań plus leczenia ok. 60 zł, brak zarażenia pozostałych członków rodziny
Nie łamcie się więc tak od razu - nie każdemu kotu musi przydarzyć się najgorsza wersja wydarzeń
