
Jutro rano zawożę do Jopop cztery maleństwa. Dostałam sygnał, że w firmie Błysk, która w Otwocku zajmuje się odpadami, w kontenerze znaleziono maluchy. Okazało się, że kontener przyjechał wczoraj, ale maluszki wykazały się ogromną wolą życia i wciąż żyją. Podjechałam - mają kilka dni, płaczą i pełzają po pluszowym misiu, który pracownicy wstawili im do kartonu, żeby mniej płakały. Dobrzy ludzie nakarmili - krowim mlekiem co prawda, ale zawsze coś. I szukali ratunku dla maluchów, nie chcieli zawieźć do uśpienia.
"Dyżurna matka karmiąca Jokota" zgodziła się przejąć te maluchy. Dobrze, że wczoraj razem z izabelińską szylkretką dostała mi się klatka po króliku, będzie jak znalazł...

Ale... Jopop ma też granice przerobu i możliwości. W najbliższy weekend mają trafić do niej kolejne niesamodzielne jeszcze kocięta. Brak mi nawet ikonki, żeby to emocjonalnie skomentować.
Kto zechce przejąć od Jopop samodzielne kociaki, żeby dać szansę tym, które jeszcze nie umieją same jeść?
