Olu, no co Ty, nie masz mnie za co przepraszać, przecież Ty też się nie nudzisz na pewno!
Dzielni jesteście oboje bardzo Olu

Ogromnie Ci dziękuję za wszystko co robisz dla Totusia, ma ogromne szczęśie chłopak, przyjechał taki brudas zasmarkany, a traktowany jest jak księciunio
I trzymam ogromne kciuki, żeby był postęp z gilem
Ja dzis znów troszke zaspałam, a poza tym miałam dwa kursy do weta, wiec i tak jestem już spóżniona
Dragon już po Zylexisie, z nosa coś tam jeszcze leci, ale już zdecydowanie mniej, jedo oko nadal brzydko wygląda (to w którym nie udało się kanalika przepchać), w każdym razie codziennie jesteśmy na zastrzyku u weta.
Tośka jeszcze troszkę nieśmiała, ale z kazdym dniem jest coraz lepiej.
Tołdiś mnie za to nie lubi wcale

mamy kryzys zaufania, a ja dodatkowo zaglądam mu do pysia i przyczepiam tablety na dziasła, mama jest kochana, bo to ona od weta odbiera w razie czego, a ja zanosze

zapomina, ze mnie nie lubi tylko wieczorem, jak przychodzi się przytulić do łożka
Reszta kotów ok, poza jednym nowym problemem.
Problem jest u nas od soboty rano, powiedziała mi o nim karmicielka- p. Krysia, że nie je i chyba był pogryziony...kilka tygodni temu

szybko mi powiedziała. Ja tylko jej karme zanosze, nie widze tych kotów, bo to nie ja daje im jeść.
Wersja optymistyczna zakładała szybką kastracje, frontline i obejrzenie, zabezpieczenie starych ran, jakiś długodziałający antybiotyk i wypuszczenie kocura w niedziele rano.
Zaniosłam kota rano, mama odbierała go po południu. I okazało sie, ze równie dobrze można kota od razu uśpić, bo nie ma szans w tym stanie na przeżycie. Gdyby nie był zlapany, wet dawał mu kilka dni max.
Problem nazwany przez mame Maciusiem ma ok. 1-1,5 roku, jest krówkiem, waży niecałe dwa kilo, chociaż ma zadatki na dużego kota (długi, wysoki, łapy mocne), ma całą łysą szyje, dziure w szyi taką, ze można palec włożyć (tak się ropień oczyscił, musiał być wielki).
Teraz nie ma sensu tego szyć, bo trzeba by na nowo sprawić mu problem z jedzeniem. Bo wet mówił, ze ropień był taki, ze zaciskał mu się na gardle jak obręcz, więc kot nie mógł jeść.... a sprawa wygląda na dość starą, więc nie wiem ile ten kot nie jadł

on nie jest blady, on jest biały.
Teraz jest u weta na pobraniu krwi i ponownym oczyszczeniu tej rany, aż boje się pytać o wyniki.
Co dziwne, to prezez całą niedziele własciwie tylko leżał w klatce, nie miał siły się ruszyc za bardzo, ale robi tylko do kuwety,nawet po kastracji nie zrobił na podkład w transporterze. Więc kiedyś miał "dom".
Trudno cokolwiek teraz wiecej powiedzieć, bo to nie wiadomo, czy będzie komu szukać domu, rokowania ostrożne ... gdyby p. Krysia mi cokolwiek wcześniej powiedziała
Także nie nudzimy się. Czasu stracza tylko na pracę i koty, dlatego wybaczcie, ze nie wchodzę na forum, nie mam kiedy, a wszystko i wszystkich trzeba codziennie ogarnąć no i oczywiście nie wolno koteczków zaniedbywać emocjonalnie

wiec poźnym wieczorem, a właściwie w nocy można zobaczyć taki obrazek: ja leże na środku podłogi, a wokól mnie futrzaki, ktoś mnie podgryza, ktoś próbuje sciągnąć gumke z włosów, inne bawią się wędką czy myszką, którą trzymam, a Czarek i Tekila latają po nas wsyztskich

Dragon i Tośka będą więc szukać domu dopiero po lecie, naprawde nie mam kiedy tego zrobić teraz. Nawet zdjęc nie zrobiłam im jeszcze.
Buziaki Kochane i proszę potrzymajcie kciuki za Maciusia.