Wczoraj po pracy o 18:05 zadzwoniła p. Agnieszka, że jednak ma alergię i się dusi. Faktycznie umawialiśmy się że dajemy tydzień próbny. I jak coś nie wyjdzie to niestety miał Skrzacinek wrócić. No i tak...pani była chora brała antybiotyk więc nie czuła alergii, ale zaraz po odstawieniu leków wszystko wyszło no i telefon SKRZAT musi wrócić. Pani załamana, Ja prawie już zabita tym faktem, no ale cóż niech wraca do Nas.....(żałuję tylko, że dałam szansę alergii ). Byliśmy umówieni na 21:40.
A o 19:45 zadzwoniła p. Maria. Czy ogłoszenie Skrzacika jest jeszcze aktualne? ZAMUROWAŁO MNIE







Ale ta p. Maria i jej córa miały tak przekonywujący do siebie ton że uległam. Wierzcie babeczki bardzo konkretne i kochające zwierzaki. Dlaczego tak mówię?? Bo widzicie miałam Panią odstawić na jutro - może koniec tygodnia. Ale coś mnie tknęło i sprawa się rypła, że właśnie za godzinę Skrzacinek wraca z adopcji. I wiecie co ...............










REASUMUJĄC Skrzacik u p. Agnieszki był poniekąd jakby na tymczasie i został adoptowany na stałe przez p. Marię w Zorach




TO BYŁ ODRUCH SERCA !!!!!!