Byłyśmy dzisiaj już w lecznicy i... nie jest źle

Wynik histopatologii brzmi: “w badanym wycinku widoczny rozrost nabłonka z owrzodzeniem powierzchni”. Wetka twierdzi, że jeżeli zmiana nie jest na tle nowotworowym to jest ona na tle zapalnym. Zbadała Mimcię dokładnie (o ile ten szałaput da się zbadać, bo u weta w to małe ciałko wstępują siły olbrzyma), nawet oglądnęła spód języka i stwierdziła, że guz ten zmniejszył się. A skoro to jest stan zapalny, to dalej leczymy antybiotykiem, bo takie stany zapalne leczą się długo. Mimi dostała antybiotyk na następne 2 tygodnie, a po tym okresie pani doktor chciałaby jeszcze raz zrobić wziernikowanie, żeby zobaczyć w jakim stanie po dłuższym leczeniu będzie guz w gardziołku.
Co prawda nie ma pewności, że pochodzenie obu guzów jest takie samo, ale teraz wetka jest już dobrej myśli. Ja też! I tak trzymamy!
Według mnie zachowanie Mimi nie wskazuje na jakąś pogłębiającą się chorobę, kicia jest wesoła, bryka, stąd zyskała ksywkę
szałaputek. Gdyby to było coś nowotworowego, to chyba byłoby już widoczne jakieś pogorszenie stanu zdrowia. Tak więc stoimy na stanowisku, że oba guzy to stan zapalny (kiedy kicia była na ulicy miała okropnie zawalone płuca i oskrzela aż się dusiła, być może to jakaś pozostałość) i że współczesna weterynaria w postaci naszej pani doktor da sobie z tymi guziskami radę
A ja tak bardzo, bardzo się cieszę, że ten mały szałaputek dostał od losu szansę na zdrowie i mam nadzieję, szczęśliwe życie

mały szałaputek z dużym wujkiem Frankiem

idziemy spać
