Wieczorem:
Jacek i Agatka brykają w boksie tak że trzeba go myć co chwile, Karolina przyłapała je na wcinaniu żwirku więc tez chyba dla nich trzeba zakupić drewniany...zrobiliśmy im karte od jutra na czyszczenie uszu i maść.
Luna ślicznie sie bawi...
Reszta maluchów strasznie zawodzi..zwłaszcza Sasza:)
Laki i Niki wyrywają się na pomieszczenie, byle do testu:)
Mamuśka płacze na parapecie, albo ma rujke albo chce już do siebie.
Na zdrowym jak zwykle...mimo że maluchów tylko 3 to kup tyle samo:)
Na 3cim staruszek chyba się już oswaja, nie zszedł na dół ale był bardziej otwarty w stosunku do nas:)
Był Korek
Byli Państwo po Persi, nie moglismy zidentyfikować książeczki ale czytnik jakoś zadziałał i udało się ustalic która to...była wpisana jako kot europejski:)...wydaliśmy dla niej troche żwirku, Pani dała 20 zł które umieściliśmy w pudełku.
Była Asia, zrobiła z nami dyżur

...ma zamiar przyjechać w sobote i komuś pomóc...
Jak wrócilismy z dyżuru to maluchy i mama spod bloku czekały na kolację...już się przyzwyczaiły że dostają:)...ktoś rano jednak zabrał im metalową miskę, nie wiem czy jakiś kleptoman czy złośliwy typ:(
Kupiliśmy 1kg suchego na wagę dla maluchów. Pani zasugerowała nam juniora z Royala dla brytyjczyków bo ponoć smaczniejszy

jednak, że są to dość duże krokiety i część maleńtasów może mieć problem z ich jedzieniem. Lunie sprawiały problem a Laki i Niki wcinały aż im się uszy trzęsły

(półksiężyce - na półce z jedzeniem)