w kropce czyli w ....
jasne że próbowałam wszystkiego
wczoraj miałam niezłego doła spowodowanego na pewno w dużej mierze ranami szarpanymi u mnie i u całej naszej "dziko-detowej" trójki..
dziś już Kamilek obudził mnie o świcie aby pobrać krew Charliemu i Kropce-poćwiczyłam od nowa chwyty aż w całym domu rozlegał się wrzask Kropunii-mój TŻ pyta "kogo znowu" zarzynaliśmy?...
jednak sukces przy pobraniu krwi pozwolił mi z nową dawkę optymizmu spojrzeć na sprawę Ciumci
w razie sytuacji totalnie beznadziejnej -mogę dostać praktykantkę weterynaryjną do pomocy
...-tylko że ona mdleje na widok krwi

a ja na cuceniu ludzi się nie znam...
...a więc wracamy do punktu wyjścia