Nasza Ukochana Krówka radzi sobie świetnie. I rzeczywiście jest przekochana. Jesteśmy zadziwione jej zachowaniem. Myślałyśmy, że będzie strasznie tchórzyć, wycierać kąty, udawać kota widmo. Milenka jednak nie zamierza dziczyć, kocha swoje pańcie do tego stopnia, że biega jak piesek, mruczy, brzuszkuje

Za wołowinkę- jak powiedziała ostatnio panie Beata- da się posiekać. Chyba nawet do nas się tak niekleiła, a przecież była z nami trzy miesiące. Na jednym ze zdjęć Milly wystawia brzucha pani Eli, czyli Milenkowej Babci







Chyba nie ma osoby, która oglądając swojego szczęśliwego kota w nowym domku nie uśmiechnęłaby się. Tak fajnie ogląda się Milenkę, uśmiechniętą jak zawsze od ucha do ucha (tylko ona tak potrafi!). Jaka ona jest fajna i piękna...
Mielnkowy happy end bez dwóch zdań ! Milly jest naprawdę szczęśliwą kotką !

Pozdrawiamy serdecznie pańcie i głaski przesyłamy dla Panny Fioletowe Ucho (no, już prawie fiolet niewidoczny jest)