Dzień upłynął pod znakiem łapania kubusiowego sika
Przy pobieraniu krwi miał pusty pęcherz, wczoraj też niezbyt pełny.
Kubuś zawsze lał bezpośrednio po kroplówce, więc wydumałam, że dostanie dzisiaj wcześniej, w ciągu dnia, złapię - bo on leje zawsze w tej samej odkrytej kuwecie i zaniesę.
Profilaktycznie byliśmy jednak zapisani na wieczór na kłucie pęcherza.
No to Kubuś sobie postanowił, że dziś nie siknie po kroplówce (chociaż specjalnie czekalam, żeby ten pęcherz był już wypełniony).
Nie, nie i jeszcze raz nie. Nie będzie sikał, jak ja paczę i się czaję z pojemniczkiem w kieszeni...
Za to jak tylko usiłowałam się czymś zająć, to Kubuś zaczynał się kręcić przy kuwecie.
Niestety moja wzmagająca się w tym momencie czujność powodowała natychmiastowy przypływ senności
Nikt mu nie będzie zabierał cennego sika
I tym to sposobem radośnie spędziłam dzień pilnując Kubusia, bo pod wieczór zaczęło się robić istotne, żeby przynajmniej do weta ten urobek dowiózł
Skoro już nie chce mi oddać.
W efekcie jak nas NCZ

w końcu zawiozła na umówione kłucie, to Kubuś był już na granicy pęknięcia i siknął natychmiast po złapaniu za pęcherz
Nie trza było kłuć, tylko szybko łapać
W związku z tym mam przyjemność donieść kubusiowym wielbicielom, że w kubusiowych siuśkach szwankuje jedynie ciężar właściwy.
Co w sumie nie dziwi przy (rocznikowo) 17-letnich nie najzdrowszych nerach dodatkowo podlanych 150 ml słonej wody
Najważniejsze, że brak białkomoczu i inszych dziwolągów

UPCR 0,14