W trybie pilnym wylądowałam dzisiaj z DeeDee u homeopatki. Wczoraj był jakiś problem w labie więc wyniki krwi dostałam na maila w załączniku, gdy juz byłam w drodze. Na mioejscu wręczyłam pani dr wyniki ze stycznia, a wczorajsze pokazałam otwierając plik w menadzerze plików. Było strasznie - okazało się, że wyniki wątrobowe oraz płytki krwi alarmująco i w lawinowym tempie się pogorszyły, z trzeba w trybie pilnym leczyć wątrobę, ze dziąsła nie są tak dużym problemem, na pewno nie nawjażniejszym (nie jest najgorzej, jak powiedziała pani dr) i ze absolutnie w tym stanie wątroby oraz przy takich płytkach nie można robić DeeDee zabiegu. Po wyjściu natychmiats napisałam smsa do mojej wetki z pytaniem co robić i czy zabieg w takiej sytuacji jest bezpieczny.
Alarm, nerwy, emocje po to, aby się okazało, ze w telefonie otrworzyłam plik NIE Z DEEDEE WYNIKAMI tylko Rudej Łapy i to jak była chora
Potem dostałam spokojnego smsa od wetki, ze jej zdaniem wyniki są dobre i kwalifikują do zabiegu.
Godzinę rozmawiałam z dr homeo na temat leczenia wątroby i tego co się mogło stać przez te 4 miesiące, ze tak dramatycznie te wyniki się pogorszyły. Ustaliłyśmy konkretny plan leczenia tej wątroby, łącznie ze zrobieniem usg całej jamy brzusznej u dra Marcińskiego. dostałam receptę z czterema lekami (dobrze, ze nie miałam pieniędzy na wykupienie).
Rozmawiałyśmy też na temat manipulacji i mojego braku dystansu do kotów. I tego co zrobić, zeby się tak nie spalać - bo o zdystansowaniu się nie ma mowy, gdyż - jak powiedziała dr - "pani je bardzo kocha.
Ale czasami trzeba stanąć na chwilę i się zastanowić i powiedzieć kotu stop".I to zamierzam wprowadzać od dzisiaj w życie. I niech mi się uda.
