[Białystok]morze kociaków, dwa odeszły :(

Kocie pogawędki

Moderator: Estraven

Post » Czw mar 27, 2008 23:05

Witam Beatko, cieszę się, że do nas dołączyłaś. MOnia na pewno zrobi więcej zdjęć temu kiciowi - może będzie na nich więcej widać...


JA może nie będę komentować tego kotfora co się dziś złapał....Diabeł wcielony normalnie. Ale po kolei

Pojechałam rano na zdjęcie szwów kici czarnulki z Parkowej. (zdobyłam sprawność zdejmowacza szwów :D Bardzo fajną nową panią ma kicia.
Pani przetrwała codzienną kupę na łóżku i łapoczyny z rezydentką. Poza tym okazało się, że niedawno była domkiem tymczasowym TOZu dla suni- Majki, postrzelonej śrutem, którą jej własicielka kazała uspić. Nie pamiętam czy o tym pisałam- psiunia była operowana w Zwierzaku pomimo "dyspozycji" właścicielki. I potem nie bardzo było co z nią zrobić. Akurat byłam z jakimś kiciem i wszyscy stali nad ta biedną psiną i kombinowali gdzie by ją upchnąć na kilka dni... Więc naprawdę super pani :)
Zawiozłam tez wczoraj złapanego błekitnookiego białaska do Kochanej Nakashy. Kić był zadziwiająco grzeczny w samochodzie, nawet nie wyglądał na przerażonego. Mam nadzieję, że się troszkę ucywilizuje, bo już są o niego zapytania....

A potem... potem odebrałam kotę z Canwetu. kota po godzinie od podania narkozy była już w pełni obudzona 8O Ledwo dała się wcisnąć w kaftan. Kaftan pozostał na kocie przez około 3 minuty :twisted: Zajechałam do brata i wyjącą, syczącą kotę o stu łapach pakowaliśmy po raz drugi- tym razem wyjście z kaftana nie zajęło jej nawet minuty :? Kicia była w ciąży, miała spory szew-naprawdę choć siądź i płacz. Bo kto by jej podroby sprzątał z klatki jakby się rozpięła? I jeszcze miałam nie więcej niż pół godziny do pracy.
Kicię(a dokładniej szatana wcielonego)zapędziliśmy do transportera. I do Zwierzaka-z nadzieją, że może jakby dostała "głupiego jasia" to może by sę dała zapakować w skarpetę...
Na polu walki został mój mąż i brat - ja musiałam zająć się na chwilę pracą :oops: Po 20 min mąż dzwoni- szatan aktualnie demoluje lecznicę.
Dostała zastrzyk i oszalała. Dała się obejrzeć, że niby grzeczna kicia. A potem nikt już nie był w stanie nad nią zapanować.
Łapali ją z 40 minut.
Brat trzymał ja za twarz, mąż za łapy, pani doktor za kark a pan doktor pakował :roll: Dobrze, że mnie tam nie było bo bym pewnie zawału dostała. A tak- sami twardziele :D
Szatan pojechał do brata. W obliczu wiedzy o jej usposobieniu pod znakiem zapytania stoi agroturystyka u AniHili.Najpierw chyba musimy odprawić jakieś egzorcyzmy....Choć może do jutra panna spokornieje.

Mój biedny maż został też wydelegowany, żeby zawieźć kicia czarnula z Parkowej. na kastrację. Tez już w nowym domku. Chyba go trochę lubią, pomimo,iż kić narazie używa kuwety głównie do spania :twisted:

Jakoś nie śmiałam powiedzieć po tym wszystkim mężowi, że w piwniczce u pani Jasi siedzą jeszcze dwie panny, które należy złapać i odwieźć na ich teren. Nie byłoby w tym nic strasznego gdyby nie to, że:
a/panny dzikie jak dzicz,
b/szybkie jak wyścigóweczki
c/siedzą na rurach pod sufitem
d/dzisiejsza próba łapania ich przez ich własną karmicielkę zakończyła się fiaskiem i frustracją....
jutro nasza kolej na skakanie po rurach...

Potrzebuję towarzystwa na sobotę ok 16 na łapanie na Żabią - dziś niestety nic się nie złapało. Kicie miały klateczkę w... głębokim poważaniu.
Tomasz spędził tam 1,5h i też się sfrustrował. Ech, życie.
Ostatnio edytowano Pt mar 28, 2008 19:35 przez aga&2, łącznie edytowano 1 raz

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw mar 27, 2008 23:24

Beatko wydaje mi się, że to nie jest Twój kić :(
wysłałam ci maila i zapraszam w razie czego
na osobiste oględziny kicia, ona jest też dziką dziczą.

Aga nie wiedzialam że te koty są az tak dzikie
faktem jest, że kotki są bardziej nieufne
i obawiam się, że reszta też będzie taka dzika :oops:
ten drugi czarny to też chyba koteczka
przyjrzałam się jej dziś dokładnie i wydaje mi się
że to ona i też chyba w ciąży, zresztą wszystkie
prawdopodobnie są ciężarne.
trzeba je choć trochę nauczyć ogłady :wink:
coby wstydu mi nie przynosiły :lol:
Jest jeden kot wydawał mi się być kotem ale chyba jest
kotką i prawdopodobnie juz z kociakami
przyszła dziś po paru dniach i ma taki wisząy brzuch
jakby właśnie karmiła, przeszukałam całą działkę
ale nie znalazłam kociaków możliwe, że okociła
się gdzieś indziej

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt mar 28, 2008 15:14

Pani Agatko,
z zapartym tchem czytam Pani reportaże i podziwiam...
Co za bujne życie codzienne!
Tyle się dzieje!
DOBREGO!!! :roll:
A u mnie pannice z ul. Zamenhoffa okazały się być wyjątkowo dzikawe
i nie chcą powrócić do swoich karmicielek.
I tak przepięknie patrzą z góry i mają gdzieś zawołąnia, brzęczenie kluczami i usilne prośby....
Przyznam się, że nawet je polubiłam....
Urocze, ale nieufne.
Zapewne dziś połowy będą udane.
Czekam i ściskam kciuki.

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt mar 28, 2008 19:38

Aga ten kić to na pewno kot albo kastrowany albo młody ;)
http://pl.youtube.com/watch?v=3wM1jmafF50

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt mar 28, 2008 23:05

Monia, nie ma co, powiało optymizmem... :( To ile kocic jest teraz???
MElba wybiera się do Ciebie jutro ok13. Trzymam kciuki za łowy..

A dzięki kochanej Szałwii szary kichuś dziś pojechał na przegląd i dostal nowe prochy. Trzeba kciuków, żeby się szybciutko wyleczył bo domek czeka...

Miałam dziś trening siłowo-sprawnościowy w piwniczce pani Jasi. Skakaliśmy z mężem po rurach za kocicami około godziny. Panny miały ochotę biegać wszędzie byle tylko nie do transportera. Ani siatka, ani rękawice, ani kijek do popychania pupki - nic. Czarna rozpacz.
Pierwszą kotę zdjęłam za kark po ok 20 min. Ale druga była tak zębata, że podchodzenie do niej w zbroi byłoby mocno ryzykowne (jak zapewne się domyślacie zbroi przy sobie nie miałam :D )
Biedna pani Jasia i karmicielka tych kotffforów - p. Wiesia stały pod [drzwiani i słuchały przerażających odgłosów. Brzmiało to pewnie jak niezły film akcji z dużą ilością mordobicia.
Morał z tego taki - nigdy więcej dzikusów luzem. Dla bezpieczeństwa dzikusów i ocalenia resztek mojego zdrowia psychicznego - dzikusy do klatek !!!
Zaraz idę czołgać się w prochu u stóp dzielnego łowcy, który delikatnie rzecz ujmując nie był zachwycony naszą wieczorną rozrywką :D

Oto foto zaginionego kicia Beaty - Lucjusza:

Obrazek
Obrazek

A oto puchatek ze stadka Moni:

Obrazek
Obrazek
Obrazek

A oto mój najmłodszy dekadent - zdęcia z serii "kto śmie zakłócać mój spokój":
Obrazek
Obrazek

No i jędza - "prawie jak w telewizji"
prawie robi wielką różnicę :D

Obrazek

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt mar 28, 2008 23:54

Dobry wieczor!
Dziekuje za zamieszczenie zdjec Lucjusza.A Puchatek ze stadka Moni z cala pewnoscia nie jest moim uciekinierem.
.. Szkoda :( :( Ale moze ktos wkrotce zobaczy Lucka? teraz jest znacznie wiekszy niz na tych fotkach z grudnia...
Pozdrawiam, powodzenia w Waszej działalności:)

beata87

 
Posty: 347
Od: Czw mar 27, 2008 22:42
Lokalizacja: bialystok-centrum

Post » Sob mar 29, 2008 14:56

Jesteśmy właśnie po łapance :wink:
Złapał się cały czarny kot i po obejrzeniu
dzikusa Melba stwierdziła stanowczo
że to kocur więc go wypuściłyśmy.Ale z dobrych wieśći
zrezygnowane spakowałyśmy sprzęt do auta
i poszłyśmy się przejść po chaszczach :lol:
zauważyłam jednego kicia chowającego się
pod dachówkami opartymi o ścianę.
Długo nie myśląc Melba poszła po stakę
i złapałyśmy dzikuskę, po oględzinach stwierdziłyśmy
na 100% że to koteczka, jest taka malutka
mam cichą nadzieję, że można ją ciachac, że ma
odpowiedni wiek.
Wogóle przyszły dziś tylko 3 koty z tego 2 kacury
mam nadzieję, że reszta kotek poszła tylko do
innej stołówki a nie kocić się w samotności ;)

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob mar 29, 2008 19:08

Monia gdybys jej nie przyuwazyla jak wlazi pod dachowki to nici by byly z calej akcji dzisiaj :)
a nasza mala slodka koteczka byla taka cichutka w transporterku podczas drogi. w lecznicy wsciubilam znow siatke do transporterka i probowalam ja zlapac do zastrzyku ale ona zwietrzyla szanse i chciala prysnac... no to ja ja cap, troche trzymam siatka, troche reka, pan doktor sie zbliza ze strzykawa, komorka zaczela dzwonic a kicia dostala zebow i pazurow... obie rece mam podrapane ale jedna jest chyba dodatkowo dziabnieta :( i dziabniecie spuchlo malowniczo i boli, jutro chyba ide do weterynarza ;)

dzis chyba taki krwawy dzien, Agata mowila mi przez telefon ze tez zaczyna dzis lykac metronidazol :)

melba

 
Posty: 804
Od: Wto lis 16, 2004 12:50

Post » Sob mar 29, 2008 21:48

Pięknis prawda??
Obrazek

Agnieszko jak wracałam z interwencji po 19 to u mnie na podwórku siedziały dwa białaski, jedna to ta malutka kić podobna wzrostem i umaszczeniem do tej dzisiejszej a druga to ta, która się prawdopodobnie posypała ;) i jak tu się nie złościc one poprostu bawią się z nami :D dablice :twisted:
Mam nadzieję, że rączka już mniej boli a opuchlizna zeszła

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Sob mar 29, 2008 22:26

MElba i Monia były dziś dzielne. Kicia dochodzi do siebie u AniHIli

Nie bardzo mam siłę napisać więcej, może jutro.
Niestety kić ,który przyczołgał się dziś do Szałwii za dom nie przeżył.
Biedny, śliczny Whiskasek
[*]

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie mar 30, 2008 8:29

Tak smutno jest...... :(
Iluż ICH ginie....
Ale coż, nie da się zapanować nad takim biegiem zdarzeń...
Życie toczy się dalej...
Panta rey....
Pani Agatko,
życzę MIŁEGO WEEKENDU!
Głowa do góry!!!
Jutro bedzie lepiej!

jania

 
Posty: 794
Od: Sob sty 19, 2008 16:28
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie mar 30, 2008 15:04

Witam i relacjonuję.

Mała w kubraczku przesiedziała nockę w transporterze, cichutka jak myszka i w ogóle same zalety ;) Rano, przy przekładaniu do klatki mnie osyczała i próbowała zwiać ale nie zdążyła :twisted: Najgorzej, że taki kurdupel to może śmignąć zanim człowiek się połapie ale na czwartego kota to ja już nie mam ochoty :roll:
Mścisław [']21.10.2010
Konstancja ['] 14.08.2017

ObrazekObrazek
Lecz ja na moim kutrze sam sobie sterem, wędkarzem i rybą. :mrgreen:

AniHili

Avatar użytkownika
 
Posty: 11055
Od: Pon kwi 30, 2007 22:20
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie mar 30, 2008 15:34

U mnie jeszcze jedna jest taka mini kotka :D
narazie się nie pokazuje ale w końcu przyjdzie.
Seria małych kotków?? Czy ona jest poprostu młoda, Aga co mówił wet??
U mnie do złapania jeszcze tylko dwie :roll:
Jakby była potrzebna jakaś pomoc to ja się piszę :)
Jak się zrobi cieplej to mogę trzymać koty w warsztacie ale nie mam klatki :(

monia3a

 
Posty: 2009
Od: Wto paź 16, 2007 13:00
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie mar 30, 2008 22:46

Monia- i to jest genialna propozycja :D klateczkę znajdziemy. Najfajniejsza klateczka jest u Szałwii (taka profesjonalna, wystawowa) Ale są też 3 mniej profesjonalne Plus dwie nieduże (takie na 1-2 noce)– więc miejsce+pilnowacz się przyda.
Kicia jest młoda-w lecznicy w której była cięta jakoś się nie złożyło, żeby rozmawiać. Nie jest tak dzika jak 1 czarnula. Ale dzika jest- ma dobrych nauczycieli - czarnula to dzicz najdziksza z dzikich. Każda próba podejścia do klatki kończy się rzucaniem na siatkę w panice, warczenie i syczenie. No i nie chce jeść.
Zastanawiam się czy nie powinniśmy jej wypuścić- jest w skarpecie (trochę ściągniętej, więc z czasem sobie zdejmie całkiem) Bo jak nam się panna zechce zagłodzić na śmierć?

Co do wczoraj…
Do Szałwii (dokładnie za dom) przyczołgał się śliczny Whiskasek. Poruszał się na przednich łapkach. Tylne ciągnął za sobą. Mężczyzna Szałwii zadzwonił (jej jeszcze nie było). Akurat byłam na Żabiej z bratem i całym sprzętem – koty nie chciały współpracować wcale więc zwinęliśmy się szybciutko.
Whiskasek pozwolił do siebie podejść- nie widać było widocznych ran ani obrażeń. Ale nie dał się dotknać. Jak na kota ciągnącego tylne łapki uciekał bardzo efektywnie. Udało mi się go spakować do transportera-a jemu przegryźć moją treserską rękawicę :roll:
Pojechaliśmy na Białostoczek-kotek nie pozwalał się dotknąć. Przełożyliśmy go do klatki łapki- dostał zastrzyki.
Niestety wieczorem odszedł…
Biedny kić, biedna Szałwia. Taka subtelna z niej osóbka i wrażliwa. I ten kić. Odchodząc zapewne oszczędził nam podjęcia decyzji o uśpieniu go. Ech biedaczek… I jeszcze musiała go dziś przywieźc do lecznicy. to niby takie proste, ale wierzcie mi- jak myślę, że go jutro będę wozić to mi jakoś tak nieswojo.

nawet nie chcę myśleć,co mu się stało... Bo może samochód ? (ale to daleko od drogi i nie był jakoś pokiereszowany) Niestety bardziej prawdopodobne że ktoś go skrzywdził. Jakoś tak nie lubię ludzi...

Niestety mam problem-kić mnie ugryzł. I tu zaczyna się cała procedura. Powinien być poddany sekcji. Ale jak na złość-sobota. Dziś niedziela. Powiedziano mi, że muszę mieć zaświadczenie o pogryzieniu. Byłam nawet na pogotowiu, ale pani doktor była dużo mniej zorientowana niż przeciętny weterynarz :roll:

Natomiast pani doktor ze Zwierzaka mi dziś prawie życie uratowała - tj zamroziła kota. Leżał u Szałwii w garazu, dziś już zdecydowanie nie pachniał różami. Boszz, co to by było gdyby poleżal jeszcze jeden dzień...Dr. Agineszka jest prawdziwym twardzielem - przy przepakowywaniu z pudełka do folii tylko ona nie była zielona na twarzy. Jutro zaczynam walkę z powiatowym lekarzem weterynarii,sanepidem a może światową organizacją zdrowia???nie ma to jak spokojny sobotni/niedzielny wieczór .

Zawiozłam dziś do nowego domku kiciusia- Kiciusia. I znów biedna Szałwia nieszczęsliwa- bo kić naprawde potrafił wkraść się w serduszko. Bardzo sympatyczni ludzie. Jutro jadę zrobić kiciowi zastrzyk, więc zobaczę jak się miewa. Ale narazie wygląda ok.

aga&2

 
Posty: 2840
Od: Sob gru 09, 2006 22:17
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie mar 30, 2008 23:06

ech współczuję Wam Szałwio i Agatko. Miałam nie raz podobne sytuacje z kotami sąsiadów. To straszne do czego człowiek jest skłony.... Ja po niegdysiejszej stracie kocurka w podobnych okolicznościach (miał złamany kręgosłup) a znałam go od kociaka przez prawie miesiąc dochodziłam do siebie :( Ale musiałam się wziąć w garść i ratować inne koty od podobnego losu. Ale mam nadzieję, że tych wszystkich zwyrodnialców, inaczej kogoś takiego nazwać nie można, dosięgnie współmierna do wyrządzonych krzywd kara.

Ja obecnie leczę Lunkę, okazało sie że ma ostre zapalenie tchawicy i górnych dróg oddechowych. Prze najbliższy tydzień aplikuję jej antybiotyk. Widać poprawę. Zaczęła miauczeć :D Ja sądziłam że taka jej cicha natura, ale to chyba choróbsko od długiego czasu toczyło jej organizm. Nie żeby sie darła, ale tak miło pomiaukuje :) Do tego okazało sie ze jest starsza niż sądziłam. Pan vet powiedział że po zębach daje jej jakieś 8 latek. Ale ząbki ma paskudne. Moje seniorki 10 i 13 letnie mają o niebo lepsze zębiska. Pierwotnie lekarz zaproponował zastrzyki, ale że ja nieobyta ze strzykawkami wybrałam tabletki. Mieszam sproszkowane dawki z masłem i smaruje jej mordkę ;) co sie spotyka z ogromnym niezadowoleniem. I weź tu wytłumacz że to dla jej dobra. Chyba niedługo obrazi sie na mnie na amen hehe ;)

Jakby był potrzebny transporterek to służę pomocą ;) W łowach na razie nie mogę pomóc - zabiegany tydzień mnie czeka. Ale jak zdam prawko będę mogla zostać wrescie kocią taxi :D

I na koniec jeszcze kilka słów wsparcia: Dziewuchy wszystkie jesteście wspaniałe w swym poświęceniu kociej sprawie :) i cieszę się że mogłam poznać tak wyjątkowe osoby jak Wy :)
Obrazek

smoky-eyes

 
Posty: 123
Od: Wto lis 27, 2007 16:30
Lokalizacja: Białystok/Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot] i 337 gości