Jednak pasuje do mnie powiedzenie
Długa jak brzoza a głupia jak koza
Wziełam się za koszenie a Mamuska mi zwiała i mało co w potok nie przydzwoniła

no to ja zamiast kose wyłaczyć to ciach żyłką w nogę,wlazło głeboko ale żyły omineło więc nie jest źle.
Wiecie roboty mamy bardzo dużo ,kazdy zasuwa ile fabryka dała.
Fakt że wiele sie nazbierało a jeszcze musielismy na Mame uważać bo ona troche chodzi i czasem ucieka na dwór
Ona bardzo źle widzi.
Dzisiaj miałam mozliwość usłyszeć bardzo miłe głosy Dorotki,Madzi 424 i Lemoniadki
Jeszcze raz przepraszam że Was zmartwiłam moja nieobecnościa
W poniedziałek około 23 gdy Mama juz spała,poszłysmy z Madzią na wieczorny obchód
Jak zwykle ubrane w ciemne ubrania żeby nas nie było tak dobrze widac
Patrzymy a ty w słabo oswietlone pole kukurydzy wskoczył jakis Kot,no to my szus do tej kukurydzy

Naiwne myslały ze Kociak poczeka
Kurcze jak w labiryncie ,ciemno jak w dopie,kukurydza gesto zasadzona i dwie ciemne zjawy wyłażą ,Kota niet ale kukurydza w dłoni i sie wcina a co dobre to i tyle.
Słyszymy że jakis człowiek dyszac ze strachu szybkim krokiem zmierza do głównej drogi.Madzia w ryk ja oczywiscie jak jakis diabeł ryknełam smiechem bo patrzymy a tu rosły młodzieniec spieprza oglądajac sie za siebie
No ale może nie ma sie co smiać bo przecież narobiłysmy szumu gramolac sie z tego pola kukurydzy a jak rwałysmy kolby to w nocnej ciszy rozlegało sie takie skrzypienie że nawet Pudzian by robił w gacie ze strachu
Jak wracałysmy z obchodu koło domu sąsiada Madzia zobaczyła na drodze jednego z maluszków

Zabrała go na ręce i rozgladałysmy sie za drugim bobasem ,Kotki nigdzie w poblizu nie było
Nagle zapaliło sie światło i nakrył nas gnój jeden na gorącym uczynku
Madzia nie zdązyła ukryc Kociaka,ja nie wiem jak ten dziad jeden moze nie spać po nocy

on chyba ma jakis czujnik w doopie że tak nagle wyrósł jak z pod ziemi
Musiałysmy Kociaczka oddac ,ale teraz nas obserwuje gdy tylko jestesmy w poblizu jego domu
Niestety Kocica jeszcze do nas nie przyprowadziła młodych ,sama chodzi jeść ,karmie ją bo nie moge patrzeć na Bidulke,a jak jej podaje jedzenie to wcina i strasznie przy tym warczy jakby sie bała ze jej zabiore to jedzenie
Niestety meczy mnie wielki strach i smutek bo Koty śp.Pani Hani
Wczoraj późnym wieczorem pod dom Pani Hani podjechał samochód,była to jej córka z tego co mi mówiła sasiadka to zabrała Koty za sobą
Zapytałam dlaczego zabrała ale sąsiadka nie potrafiła mi odpowiedziec na pytanie.
Boję sie bardzo że ta kobieta zabrała je do uspienia

mam nadzieje że nie,moze jednak poprostu zdecydowała sie je zabrac do siebie
Nie wiem co o tym myslec ale sie martwie i boje jednak bo po smierci P.Hani jakos nie chciał zaopiekowac sie Kotami
Będę musiała pilnować kiedy znowu sie pojawi i polecę sie dowiedzieć dlaczego je zabrała ,nie mam jednak pewnosci że powie mi prawdę a sprawdzic nie mam jak bo nie wiem gdzie ona mieszka dokładnie
Nic pozostaje mi tylko czekanie i kamień na sercu,boje się bardzo.
Państwo od psa Maksika sa bardzo zadowoleni z kastracji i chwalą sie po wsi że ich Piesek nie lata na dziewczynki ,ze ma piekna sierść,stał sie bardzo łagodny i przytył

to prawda ładny jest teraz ,ale jakos tak dziwnie reaguje na mój widok
Podwija ogonek pod brzuszek

pewnie sie boi że mu jeszcze cos obetnę
Duzi od sterylizowanych Kotek też zadowoleni
Teraz mam zamiar złapać te Kicie które musza być wysterylizowane ale na razie mi umykają.
Musi sie w koncu udac polowanie
No narazie tyle gadania ,ale teraz juz będę codziennie
Kocham Was