Mój dyżur trwał dzisiaj od 10 tej do 15 tej

jakaś masakra jak ten czas zasuwa.
Ewa przywiozła
kotkę z 3 kociątkami, jeszcze zupełne pędraczki. Rodzinka jest w boksie pod Edgarem. Koteczka jest bardzo fajna, ale chce wiać z boksu.
Wiesiu przywiezie kocurka, boks jest przygotowany na samym dole.
Edgar apetyt ma nieziemski tylko boję się żeby za mocno go ten opatrunek nie cisnął na brzuszku, bo chłopak lada moment przytyje. Łapka trochę spuchnięta. Antybiotyk podany.
Kotka po sterylce aborcyjnej i czarny kocur, który pogryzł Agatę, wróciły na wolność.
Naomi pojechała do domu. Ewa ją zawiozła. Nie dałam rady jej złapać, ale za sznurkiem sama wlazła w kontenerek. Pojechała więc ze swoją ukochaną zabawką. Trzymajmy kciuki
Bartuś biedny chowa się prze Miśką i przede mną tez zaczął wiać jak zaczęłam mu kropić oczko.
Nika miała zasmarkaną jedną dziurkę

Opcje są chyba dwie, albo ta kulka którą ma głęboko za zatokami pękła i to z niej wylatuje, albo ta kulka to coś poważniejszego i dlatego ma nawrót choroby. Tak czy inaczej musimy jechać na konsultację. Proszę tylko o info, czy ten antybiotyk był uczciwie podawany? Wiem że ona jest bardzo trudna do podawania czegoś do pyszczka i mogło się czasami to nie udać. Muszę wiedzieć. Poza tym robi się taka cudna, dzisiaj nosiłam ją na rękach i miziałam
Trzecie pomieszczenie, czyli jeden wielki sik, raczej ok. Zwinęłam dywan, bo jest przelany na wylot. Kupiłam jakiś mały dywanik w lumpie, ale narzaie nie kładłam nowego, bo zaraz będzie to samo. Czarnulek nie chce jeść. Jak ograniczyłam mu wejście pod narzutę na kanapie, to nawet zaczął sobie łazić po kociarni. Tolka wymiziałam aż miał dość i cąły się poślinił ze szczęścia

Kwarantannę wyświeciłam lampą przed przyjazdem malców. Pamiętajcie, ze mamy taki sprzęt i trzeba jej używać, bo nam się pewnie choróbska zaczną, tfu, tfu.