Kubuś już po. Jeszcze troszkę nieprzytomny, ale warczy na mnie. W uszach miał podobno czopy.

Wetka czyściła mu uszy specjalnymi przyrządami, dostał jakieś krople i myślę, że teraz odczuje wielką ulgę. Musiały mu te uszy bardzo dokuczać.
Wetce dał się wziąć na ręce, głaskała go bez problemu.
A rano, przy wkładaniu go do transporterka, masakra. Szał, gryzienie, drapanie. Przedtem jeszcze nie pozwolił mi wyczyścić kuwety, dosłownie rzucał się na moją rękę.
Ale ja wierzę, że będzie lepiej.
Cieszę się też bardzo, że Bartuś ma taki wspaniały dom i trzymam kciuki, żeby było lepiej, choć troszkę i żeby jadł...