Dzwoniłam dziś do lecznicy - do innego weta, ty, razem z "dr".
Powiedział, że po lekach, które bierze Lolek, jest normalne, że zmienia się kolor i zapach moczu i że badanie go jest w tej chwili, przy świeżych badaniach krwi, jest bez sensu.
Tak więc wylaliśmy długo wyczekiwane i z poświęceniem złapane siuśki i Lolo ma na razie święty spokój
Nie chcę zapeszyć, ale chyba wraca nam kot do zdrowia. Pedałowanie było dziś bardziej intensywne niż zwykle - do tego stopnia, że do pionu postawiło mnie dzikie ukąszenie w szyję:-) Kiedy klnąc nakryłam się kołdrą po czubek głowy, niezrażony Lolek przesiadł się na klatkę piersiową Konrada i tuptał po niej aż do budzika.
Tylko wizja porannego posiłku jest go w stanie odciągnąc od amorów.
Próbował także dziś przegryźć kabel od laptopa, co potwierdza słuszność decyzji zakupu nowych 10 m. osłonek
