bez zmian.
przyczajony tygrys (za kiblem) i ukryty smok (ktory wychodzi z ukrycia jak znikam z widoku

)
myszki zmaltretowane, piorka zaslinione, kuweta pelna, woda wypita.
leki zostały podane, maluchy lekko poglaskane.
Poniewaz sa zamkniete w tych malutkich czterech scianach gdzie jednak nie spedzam max czasu to moje pojawienie sie stanowi sensacje :/ I sie troche boją.
Pod tym względem lepiej jakby byly na pokojach. Chocby w klatce wystawowej, choc zaczynam rozwazac i "luzny chów". Wtedy by mnie mogly obserwowac na codzien, biegajacą po mieszkaniu, szukajacą ciuchów, rzucającą garnkami.. I sie oswajac. nie bylabym takim wydarzeniem w ich zyciu.
problemy sa dwa (pomijajac niedostosowanie mieszkania i miliard zakamarkow pod szafami i lozkiem) - Chorosc i slabośc tygrysa i PIES.
z peirwsza rzeczą nie wiem co zrobic - moze jak postawie mu poslanko albo kontenerek gdzies zamkniety to sie w nim schowa i tam bedzie kurowal. albo bedzie siedzial w lazience jak dotychczas..
Bo czarno bialy bardzo zainteresowany przestrzenia "pozałazienkową" jets.
jesli zas sie tyczy drugiego problemu to dizsiaj zaczelam przedstawiac sobie psy i koty
Otworzyłam do połowy drzwi lazienki, tak ze lezal w nich z mordą pies i usiadlam obok, zeby ja trzymac na wszelki wypadek i zaczęłam wabienie kota. Czarnobialy dal sie wyjatkowo szybko rozbawic i zaczął łapać piórko na patyku i podbiegał do krawędzi łazienki, 20 cm od psa! Przy czym bardziej go przerażała moja obecnośc w tych drzwiach niż psa. Znaczy nie ma żadnych złych doświadczeń, w ogóle nie ogarnia co to jest to to duze
a pies baardzo zainteresowany, ale na spokojnie. Raczej zdziwiony skad TOTO w jej lazience. wiec tlumacze ze to NASZE DOMOWE toto a nie uliczne i nie nalezy gonic tylko kochac
mysle ze mozna zaryzykowac zetkniecie nosami dzis-jutro.
a później będę myśleć o wypuszczeniu na pokoje.
