yv73podała (podał?) linka do opisu sprawy dot. handlu kocimi skórkami
Wszystkie artykuły z Dziennika Wschodniego:
19 lutego 2009
Obdziera koty ze skóry
Hoduje koty, potem je zabija, wyprawia skóry i sprzedaje po 50 zł. Taki "biznes” prowadzi mężczyzna na Lubelszczyźnie. Reklamuje się w lokalnej gazecie, a w swoim procederze nie widzi nic złego.
Zdecydowaliśmy się na transakcję.
"Skóry wyprawione: lisy rude, koty, nutrie i inne”. Ogłoszenie takiej treści znaleźliśmy w jednej z gazet. Dzwonimy pod wskazany numer i pytamy o lisy na futro.
- Lisy już sprzedane. Ale koty i nutrie jeszcze są - wyjaśnia nam mężczyzna. - Jakie koty? A różne: czarne, rude, bure. Tyle, że na futro potrzeba z 10 skórek. A tylu w jednym kolorze to nie mam.
Mężczyzna chętnie opowiada o swoim biznesie. Zachwala kocie skórki, które "są bardzo dobre i zdrowe”. Kosztują jedyne 50 zł. - Ludzie biorą na krzyż, korzonki i kręgosłup. Ale futerko też widziałem.
Zachwyca się też kocim mięsem, które - jak twierdzi - jest bardzo zdrowe i świetnie nadaje się na kiełbasę i wątróbki.
Skąd bierze koty? Zapewnia, że na ulicy ich nie łapie, bo "jest ochrona zwierząt”. - Świeże mam koty, z własnej hodowli - opowiada. - Jak się pani zdecyduje, to proszę dzwonić.
Zdecydowaliśmy się na transakcję.
O tym, w jakich okolicznościach doszło do spotkania i jak kupowaliśmy skórę zdartą z kota - czytaj jutro.
20 lutego 2009
Obdziera koty ze skóry na sprzedaż (wideo)
Magdalena Bożko, Bogdan Nowak
Hoduje koty, potem je zabija, wyprawia skóry i sprzedaje po 50 zł. Taki "biznes” prowadzi mężczyzna pod Biłgorajem. Reklamuje się w lokalnej gazecie,
a w swoim procederze nie widzi nic złego.
Nasz reporter, udając klienta, kupuje kocią skórę w centrum Biłgoraja.
"Skóry wyprawione: lisy rude, koty, nutrie i inne”. Ogłoszenie takiej treści znaleźliśmy w Gazecie Reklamowej Powiatu Biłgorajskiego. Dzwonimy pod wskazany numer i pytamy o lisy na futro.
- Lisy już sprzedane. Ale koty i nutrie jeszcze są - wyjaśnia nam mężczyzna. - Jakie koty? A różne: czarne, rude, bure. Tyle że na futro potrzeba z 10 skórek. A tylu w jednym kolorze to nie mam.
Mężczyzna chętnie opowiada o swoim biznesie. Zachwala kocie skórki, które "są bardzo dobre i zdrowe”. Kosztują jedyne 50 zł. - Ludzie na krzyż, korzonki i kręgosłup biorą. Ale futerko też widziałem.
Zachwyca się też kocim mięsem, które - jak twierdzi - jest bardzo zdrowe i świetnie nadaje się na kiełbasę.
Skąd bierze koty? Zapewnia, że na ulicy ich nie łapie, bo "jest ochrona zwierząt”. - Świeże mam koty, z własnej hodowli - opowiada. - Jak się pani zdecyduje, to proszę dzwonić.
Zdecydowaliśmy się na transakcję. Mężczyzna nie chciał się spotykać u siebie, zaproponował centrum Biłgoraja. Na spotkanie pojechał nasz dziennikarz. "Biznesmen” od razu rozpoznał w nim kupca, ale upewnił się jeszcze, że nie ma do czynienia z dziennikarzem, bo "media już się nim interesują”. Miał ze sobą dwie skórki: małą za 35 zł i dużą za 50 zł. Kupiliśmy małą, biało-rudą. Jest puszysta, nie ma wątpliwości, że pochodzi z kota. Są w niej niewielkie dziurki, prawdopodobnie ślady po śrucie. - Trochę jestem myśliwym, trochę poluję. Koty biorę takie, co po polach biegają - tłumaczył tym razem.
O hodowli kotów "na skórki” powiadomiliśmy organizacje obrony zwierząt i Straż dla Zwierząt. Wszyscy byli zszokowani. - Tyle lat zajmuję się zwierzętami, a z tak wstrząsającym procederem się nie spotkałam - mówi Halina Kowalska-Pyłka, prezes stowarzyszenia lubelski "Animals”. - Tam musi natychmiast wejść policja. Składam zawiadomienie.
- To najgorsze bestialstwo! - oburza się Zdzisław Małysz, komendant Straży dla Zwierząt. - Zabijanie kotów w celu pozyskiwania skór jest zabronione. Natychmiast zawiadamiamy prokuraturę.
"Koci biznesmen” uważa tymczasem, że jego działalność jest legalna. Innego zdania są obrońcy zwierząt. - Koty to zwierzęta domowe, towarzyszące człowiekowi. Takich zwierząt nie można zabijać bez uzasadnienia, mówi o tym ustawa o ochronie zwierząt - tłumaczy Aniela Roehr, wiceprezes Stowarzyszenia Obrońców Zwierząt ARKA. - Za to grozi do roku więzienia, a jeśli zwierzę zostało zabite ze szczególnym okrucieństwem - do dwóch lat.
21 lutego 2009
Jak kupowaliśmy świeże kocie skórki
Magdalena Bożko, Bogdan Nowak
"Skóry wyprawione: lisy rude, koty, nutrie i inne”. Ogłoszenie takiej treści ukazało się w Gazecie Reklamowej Powiatu Biłgorajskiego. Lisów już nie ma, koty są. Dobre i na futerko, i na kiełbasę.
O podejrzanym ogłoszeniu powiadomiła nas Halina Kowalska-Pyłka, szefowa Stowarzyszenia Lubelski Animals. - To się w głowie nie mieści, żeby handlować kocimi skórami! Przecież te koty na skórki trzeba skądś wziąć. Pytanie: Skąd?
Postanowiliśmy to sprawdzić.
Futerko widziałem
Dzwonimy pod numer z ogłoszenia. Mówimy, że potrzebujemy skórek na futro. Najlepiej z lisa.
- Lisy już sprzedane. Ale nutrie i koty jeszcze są - wyjaśnia nam mężczyzna.
- Co jeszcze jest?! - nie dowierzamy słysząc o kotach.
- Koty. Różne koty: czarne, rude, bure.
- Ale koty na futro się nadają? Jakoś tak dziwnie nosić futro z kotów... - wahamy się.
- Ludzie biorą kocie skórki na krzyż, korzonki i kręgosłup. Ale futerko też widziałem. Tyle że na futro potrzeba z 10 skórek. W jednym kolorze tylu teraz nie mam.
Przecież kryzys jest…
Mężczyzna chętnie opowiada o swoim biznesie. Zachwala kocie skórki, które "są bardzo ciepłe i zdrowe”. Kosztują jedyne 50 zł. Zachwyca się też kocim mięsem, które - jak twierdzi - jest bardzo zdrowe i świetnie nadaje się na kiełbasę. Jest pewny siebie, nie traci animuszu nawet wtedy, gdy dziwimy się jego zwyczajom żywieniowym.
- A co mam jeść w czasach kryzysu? - pyta obcesowo.
Dopytujemy więc, skąd bierze koty na skórki i kiełbasę. Łapie je może na ulicy? - A to tak łatwo, myśli pani, kota złapać na ulicy - śmieje się mężczyzna. - Świeże mam koty, z własnej hodowli - opowiada. - Jak się pani zdecyduje na kotka, to proszę dzwonić.
Decydujemy się na transakcję
Tym razem do kociego biznesmena dzwoni nasz dziennikarz. Nie ma problemu z umówieniem się, mężczyzna zapowiada, że przyniesie dwie skórki: większą za 50 zł i małą za 35 zł. Ma być to cudowne lekarstwo na bolące "korzonki”.
Transakcja ma być przeprowadzona w warunkach konspiracyjnych. Mężczyzna nie chciał umówić się w swoim domu czy np. w kawiarni. Na miejsce spotkania wybrał parking naprzeciwko Spółdzielczego Domu Handlowego w Biłgoraju.
Dlaczego? Bo to jedno z najruchliwszych miejsc w mieście, a on widać chciał się ukryć w tłumie. Na spotkanie przyszliśmy w czwartek, o godz. 15.45. Pojawiliśmy się dziesięć minut wcześniej. Nasz fotoreporter skrył się w jednym z okolicznych sklepów. Gdy wybiła wyznaczona godzina pojawił się mężczyzna w kolorowej kurtce i w głęboko nasadzonej czapce. Miał przyciemniane okulary.
Trochę myśliwy
- Czeka pan na kogoś? - zapytał, rozglądając się wokół.
- Na skórki - wypaliłem.
- A nie jest pan z gazety, bo się mną już jakieś media interesują.
- Daj pan spokój - odparłem wymijająco i wyciągnąłem portfel, bo miałem wrażenie, że mężczyzna zaraz się spłoszy (widać nie wyglądam na miłośnika kocich skórek).
To go natychmiast przekonało. Spod kolorowej kurtki wyciągnął pomiętą reklamówkę. Były w niej dwie skóry. Wybrałem mniejszą, biało-rudą. Zauważyłem w niej niewielkie dziurki, prawdopodobnie ślady po śrucie. Bez wątpienia pochodziła z kota.
- Jestem takim trochę myśliwym - tłumaczył podczas transakcji "koci biznesmen”. - Skąd biorę skórki? Od takich kotów, co po polach biegają. Dzikich. Wszystko jest legalne.
Mężczyzna zainkasował pieniądze i ulotnił się. A my zawiadomiliśmy policję i organizacje zajmujące się ochroną zwierząt.
Sprawa znana od dawna
- Od dawna mieliśmy sygnały, że taki proceder w regionie istnieje - mówi Marta Pfeifer, zastępca szefa zamojskiej Fundacji dla Ratowania Zwierząt Bezdomnych "Emir”. - Nie mieliśmy jednak dowodów. Trudno powiedzieć, jaka jest skala problemu, ale nie jest to na pewno pojedynczy przypadek… Niestety, wiele osób wierzy w przeciwreumatyczne działanie kocich skór.
Okazuje się, że nie tylko organizacje obrony zwierząt wiedziały o procederze. Już rok temu burmistrz Biłgoraja Janusz Rosłan powiadomił policję o dziwnym ogłoszeniu w lokalnej prasie. - Kocham ludzi i zwierzęta. Handel kocimi skórkami i reklamowanie tego w prasie to nie jest normalna sprawa - tłumaczy burmistrz Janusz Roslan.
Ale policja sprawę umorzyła. Bo mężczyzna twierdził, że zbiera koty potrącone przez samochód.
Wczoraj burmistrz nie chciał wierzyć, że handel kocimi skórkami w najlepsze kwitnie w centrum Biłgoraja: Mam psa i dwa koty. Nie wyobrażam sobie, by coś mogło im się stać.