Ania_EN pisze:Mam prześliczne zdjęcia Svena.. choć tyle..
To był cudowny kociak, przytulak jakich mało, dla niego chciało mi się wstawać w środku nocy, żeby chociaż go pogłaskać, usłyszeć jak mruczy.. Dodał mi niesamowitej energii, nadał kolejny sens..Życiu.. w którym nie człowiek jest panem.. Tylko co, lub kto?
Boję się właśnie tej siły. Bo co, jeśli kolejny raz przegram?
Może się niektórym wydać to błahym biadoleniem ale dla mnie jest to pewien dylemat moralny.
Któraś z Was ma taki podpis- "...the only way not to lose this game is not to play it..." Ja wysiadam. Może zasłużę na miano tchórza, ale za bardzo się boję przegranej..
Rzeczywiscie wielka szkoda, ze maluszkowi sie nie udalo. Ale moze sie uda nastepnemu. Ta walka jest dosc nierowna ale trzeba ja prowadzic, bo inaczej zadne z tych malcow nie przezyje a w kazdym razie znacznie mniej.
Spalam teraz przez dwa tygodnie na podlodze bo mialam polamanca. Jedynego, ktory przezyl z dzieci dzikiej kotki. Kotka zreszta tez zniknela, nie widzialam jej od konca czerwca. Ale maly, pownie dzieki temu, ze noge zlamal i zabralam go przezyl. Jest teraz malym ufnym kociatkiem . NArazie jeszcze z jednym okiem zamglonym ale moze uda sie cos poprawic. I dlatego warto zacisnac zeby i robic dalej to co trzeba. Jakkolwiek zle by to nie zabrzmialo, nawet do smierci mozna sie przyzwyczaic. Jakby lekko lzejszy jest ten kamien w brzuchu. I tylko lez wylewam tyle samo. Wciaz i wciaz. Czasem staram sie ich nie pamietac, ale to trudne. Bardzo trudne. Na szczescie wciaz moge sobie przypominac te, ktore uratowalam, bo jak narazie nie bardzo umiem je oddawac. Dopiero 4 udalo mi sie oddac. Szostka a wlasciwie siodemka jest w domu.
Nie zamykaj swojego domu. Oplacz, pochowaj i daj szanse nastepnemu biedakowi. Bo przeciez one czekaja w kolejce:(