mamy nowego kociuszka pod opieka (kopiuje ze strony AFN-u):
Tak było 6.05: Zadzwoniła pani z Kocmyrzowa, że jest tam kotek potwornie pogryziony, w dwóch miejscach zwisają mu fałdy skóry odgryzionej od reszty ciała. Ja nie mam jak tam jechać, bo jutro biorę Tolę, Lusię i kociaka od p. Kazi do Krakvetu do kontroli i spędzę tam pewnie "upojne" 2 godziny albo i więcej w kolejce. Prawdę mówiąc liczę na Kinya, która jest zmotoryzowana, że pomoże, zabierze stamtąd kociuszka i go będziemy ratować o ile dożyje do jutra. Niestety, pani zadzwoniła dzisiaj tuż przed 22-gą więc nie miałam już szans na znalezienie go. Ta pani wie gdzie on przesiaduje więc doprowadzi do niego. Sama nie może go wziąć, bo ma "haszczaka", który zjada koty.
A tak 8.05 pisała Kinya:"Przedwczoraj Tweety poprosiła o zainteresowanie się kociakiem z Kocmyrzowa. Kocię miało być potwornie pogryzione, z płatami skóry wiszącej po bokach. Zresztą tutaj jest link dla zainteresowanych:
http://www.dogomania.pl/forum/showthrea ... 36&page=28.
No i powiedzcie, jak mogłam nie jechać?? Pojechałam. Jakieś kilkanaście km za Nową Hutą, wioska, sklep, a obok sklepu pod tują siedziało kudłate toto i zajadało kiełbaskę podaną przez panią sklepową, która co prawda bardzo żałowała kotka, ale równie mocno się go brzydziła. Kiedy zawołałam i toto zaczęło biec w moją stronę zobaczyłam dlaczego. Za kociakiem, niczym skrzydła, wlokły się dwa płaty – zrozumiałam, że to ta odgryziona skóra. Jednak najgorzej wyglądała rana na grzbiecie powyżej ogona – wygryziona, otoczona jakimiś owrzodzeniami i kulkami, które przypominały zaschnięty kał. Obawiałam się, że to już martwica, wyglądało okropnie Z tego co przekazały mi sklepowa oraz pani, która zadzwoniła do Tweety (i chwała jej za to! ) kotek mieszkał koło tego sklepu już kilka dni, spał w rurze odpływowej i bardzo garnął się do ludzi.
Zapakowałam kocię do transportera i wio do lecznicy. I tu zdziwienie: kocię (z powodu skudlonej sierści nie byliśmy w stanie stwierdzić płci) był w całkiem niezłej formie, a głównym problemem okazała się skrajnie sfilcowana sierść, która zdążyła przekształcić się w twardą, ciężką skorupę. Płaty wiszącej skóry to nie innego jak wiszące, zbite, częściowo odrywające się futro, a kulki wokół rany to gały ropy zmieszanej z futrem brudem i co tam jeszcze złapał. Weterynarz nie mógł wyjść z szoku, pierwszy raz widział coś takiego. Mnie spadł kamień z serca, kiedy usłyszałam, że rana to chyba najmniejszy problem – największym okazało się usunięcie sierści, bo maszynka grzęzła, a nie chcieliśmy zwierzaka dodatkowo stresować. W końcu zapadła decyzja o przywiezieniu kota dziś rano do lecznicy, gdzie pod narkozą usunięto mu ten koszmarny skafander. Dziś okazało się, że to młody kocurek, dostał na imię Marcyś "
Tak wyglądał Marcyś:
a tak wygląda teraz
a taki ma śliczny pys
