Balkonowa Dziewczynka, czyli Różyczka została w lecznicy. Nie udało się pobrać krwi nawet na morfologię

Udało się tylko "ręcznie" policzyć w pobranej próbce leukocyty - jakieś 19-20 tys. nie tak tragicznie, ale...dopiero jutro będzie biochemia...mocznik...
Kicia słabiutka, temperatura ledwo ponad 37 stopni, odwodniona na maksa. Dostała kroplówkę na całą noc, "wspomagacze" i została w klatce, przerażona...bo jak się okazało Różyczka prawie nie widzi...Jutro (jak pozwolą w szpitalu) dostanie kocyk ze swojej budki, żeby przynajmniej czuła znajomy zapach.
W paszczy - katastrofa. I być może to właśnie jest podstawowa przyczyna niejedzenia. Większość zębów, które jeszcze zostały - do usunięcia, paszcza poraniona.
Kocina była bardzo, bardzo dzielna. Oględziny, badania, zastrzyki i różne takie zajęły nam sporo czasu. Na początku musiałam troszkę mocniej ją przytrzymać, a potem...w trakcie obcinania pazurków - zaczęła mruczeć. Wiem w jakich okolicznościach koty mruczą i o ile nie mam złudzeń, że robiła to z przyjemności o tyle mam nadzieję, że było to mruczenie dla dodania sobie odwagi...że nie poddaje się.
Czy w tym wątku jest jeszcze miejsce na kolejny cud...? Bardzo chciałabym, żeby tak było....
Różyczko
I za powrót Gacusia nieustająco :ok:
