Figa wybawiona wieczorem aż do zadyszki i tak harcuje w nocy

Wczoraj wstałam o 3 i zarekwirowałam myszkę, bo tak dzwoniło. Teraz jest spokój.
Uszka czyścimy codziennie rano, raz idzie lepiej, raz gorzej - dziś np było szybko i bezproblemowo, a wczoraj - uganialam się za nią po całym domu, łącznie ztym, że odstawiałam i biurko i wersalke od ściany, żeby ją wydostać

A potem obraziła się śmiertelnie i wlazła za szafki w kuchni, nawet do miseczki nie chciała wyjść...
Mama przyniosła sobie ze sklepu kartonowe pudło - żeby zapakować zimowe buty i shcowac do pawlacza... co to nie było

Hulaj dusza piekła nie ma, no istne szaleństwo

Po południu Figa dostała takiej głupawki, że wskakiwała do pudła z rozpędu, a potem wynalazła inną jeszcze zabawę - obieganie wokół wersalki
A wczoraj mała zrobiła coś dziwnego! Spała sobie na pufie wsuniętej pod stól, Behemot w pobliżu spał na posłaniu pod kaloryferem. Przyszła jej pora, wstała, przeciągnęła się, podumała chwilkę, śmiałym krokiem podeszła do śpiącego Behemota, wspięła się, cmoknęła go noskiem w pysia i jak zdumiony podniósł zaspany łebek, czmychnęła...
A co, koniec spania
