Sprawozdania ciąg dalszy
Byliśmy u dra Paryzka, dał Crazy zastrzyk z Betamoxu, w niedzielę idziemy na jeszcze jeden, ostatni. Skóra Crazy została dokładnie obejrzana, bo doktor zastanawiał się czy "ten łupież nie chodzi"

, czyli podejrzewał świerzbowiec, ale na szczęście to nie to

. Kazał jeszcze poobserwować, ale to raczej tylko łupież. Kupiliśmy też specjalny delikany szampon, przeciwłupieżowego, co prawda, nie było, ale jest taki dla wrażliwej skóry. Z kąpielą się jeszcze wstrzymamy, Crazy ma na razie dość zmian i ciągłych wizyt u weterynarza, niech się przyzwyczai do nowego domu....
Po powrocie zostaliśmy przywitani głuchm warkotem. Miłka chyba już zapomniała, że umie miauczeć, hehe.... Jak zmęczy się syczeniem i warkotem na nową współlokatrkę, ucieka na parapet, który mamy wystarczająco wysoko, żeby Crazy tam nie wskoczyła. Wystarczy jednak 5 minut bez Crazy, żeby Miłka leciała sprawdzić, co "ta nowa" porabia, po czym po słusznej porcji warkotów wraca na swoje wyżyny

.
I jeszcze się pochwalę. Dzisiaj operacja: zaktapianie uszu-mycie oka-podanie smecty-przebiegłą dużo sprawniej niż wczoraj. Oczywiście bez obrażeń (u nas) sie nie obeszło, ale TŻ wybitnie przyczynil się swoją pomocą do pzyspieszenia procesu, za co mu publicznie serdecznie dziękuję

Nie spodziewałam się tyle cierpliwości...