
Bo oczywiście sama się na kolana nie prosiła, ani na ręce. O nie, nie, nie

Dopytam Mamy, czy mruczała wtedy czy nie. Może Mama pamięta, choć to było dawno.
No ale co z tego jak nam dwa razy uciekła (raz przegryzła siatkę na gołębie)


Koty są nieprzewidywalne w swych oswojeniach. Mam rezydenta od 5 lat, który nigdy, ale to nigdy mi na kolana nie wejdzie. A w życiu. Za to lubi na mnie wchodzić gdy leżę w łóżku i ugniata mnie wtedy. Druga rezydentka - też od 5 lat - brana przeze mnie na ręce puszcza mi śmierdzącą bombę feromonową

A znowu tymczas, który jest u mnie 2 lata i który wcześniej był chyba dodatkiem do mebli ("co to są zabawki? co to jest głaskanie?") wchodzi teraz bezczelnie na kolana, przy każdej okazji. Nawet w toalecie. Cwaniak. I już się przyzwyczaił do brania na ręce, choć zaznacza miauczeniem, że trochę urażam jego godność.
Tymczas - 2 od lat.
I tak to
