W Wielką Sobotę pożegnałam Pulpeta. Objawy neurologiczne zaczęły się nasilać w przerażającym tempie, wysiadły też nerki. Obserwowanie, jak kota traci kontakt z rzeczywistością było koszmarem...
Równie trudne było obserwowanie, jak stado się przegrupowuje - niefrasobliwy Pablito pierwszy przyszedł, żeby mnie pocieszyć - położył się nieruchomo i nastawił brzuch do głaskania, a Mańka natychmiast dosłownie i w przenośni wskoczyła na zwolnione miejsce - zajmując rezydenckie miejscówki, rozstawiając po kątach młodsze koty, domagając się większej uwagi...
Częściej też na głaski przychodzi Luśka, złagodniała jakby nieco...
Próbowałam wypuścić Sierżanta na pokoje - niemal natychmiast wystartował do luśkowego legowiska i zaczął na nie lać
Popiollo - Diabollo nabrał ciałka...

Jest pomysł, żeby to wykorzystać: utuczyć kotka jeszcze trochę, potem odchudzić tak, żeby została fałdka skóry...i wtedy dopiero zszyć. Tylko czy pod pachami mogą mu się zrobić fałdki?
W każdym razie apetyt mu dopisuje a energia go rozpiera - oczywiście najbardziej tuż po zgaszeniu świateł
Ptasiek - Stasiek zameldował w sobotę, że dziewczyna już się namyśliła i koty ganiają w nocy po mieszkaniu wspólnie i w porozumieniu
